środa, 4 listopada 2015

Inspired by... Charlize Mystery, II edycja - pierwsze wrażenia

Pudełka kosmetyczne nigdy mnie nie kusiły. Za to gdy pojawiły się pudełeczka Inspired by... od razu wiedziałam, że przynajmniej na jedno sie zdecyduję. Wybór padł na Ewę Chodakowską, którą lubię i cenię za to, co robi dla setek, nawet tysięcy Polek, i choć zawartość mnie nie powaliła, uważam, że nie był to zły wydatek.

Drugim pudełkiem pierwszej edycji, na które skusiłam się gdy znałam już jego zawartość było pudełko Charlize Mystery, a zdecydowałam się na nie właściwie tylko dlatego, że wśród innych produktów był Krem BB marki Skin79. Pudełko kosztowało mnie niespełna 90 złotych, więc była to prawdziwa okazja (sam krem kosztuje ponad 100 zł).

Druga edycja miała się pojawić po trzech miesiącach, zapomniałam anulować subskrypcję i już w lipcu została z mojej karty pobrana opłata za dwa kolejne pudełka. Jakże wielkie było moje rozczarowanie gdy temin ich wysyłki był stale przesuwany, bym w końcu, kilka dni temu, otrzymała informację, że moje pudełko Inspired by Charlize Mystery wyruszyło w drogę do mnie.


Tym razem paczka dotarła w znacznie lepszym stanie niż poprzednio, bibułka otulająca produkty była w całości. Podekscytowana tym, co też znalazło się w zestawie otworzyłam je i... Nastąpiło wielkie rozczarowanie.

Samo pudełko, wykonane z przyjemnego, aksamitnego, foliowanego papieru kaszerowanego na sztywnym kartonie, spakowane jest w dodatkowy karton zabezpieczający. Otwiera się bez problemu, wszystkie produkty dotarły do mnie bezpiecznie. A co znalazłam wśród nich?


Garance Dore "Love, Style, Life", wydawnictwo Znak 
Produkt pełnowymiarowy
Książka o modzie i stylu to pierwsza pozycja na liście załączonej do pudełka. Choć nie trafi raczej w moje gusta, jest ładnie wydana, wydrukowana na wysokiej jakości papierze. Co ciekawe cena na stronie wydawnictwa (ok. 41,00 zł) znacznie odbiega od ceny podanej na liście przewodnim załączonym do pudełka. Nie powiem o niej nic więcej, bo nawet nie zdążyłam jej jeszcze przejrzeć.
Cena: 55,00 zł

QBox "Owocowe wyciszenie"
Produkt pełnowymiarowy
Następna pozycja w pudełku to herbata zapakowana w elegancka puszkę z okienkiem, przez które widzimy jej zawartość. Wygląda i pachnie bardzo interesująco, być może podzielę się z Wami moimi odczuciami na temat tej herbaty gdy juz ja wypróbuję.
Pojemność: 45 g
Cena: 39,00 zł

Pixie Cosmetics, pędzel flat top (numer 7)
Produkt pełnowymiarowy
Pedzel wykonany z syntetycznego włosia, bardzo przyjemny w dotyku, zapakowany w eleganckie, kartonowe pudełko. Jestem go szalenie ciekawa, choć rzadko używam pędzli tego typu. Marka jest mi zupełnie obca, więc chętnie się z nią zapoznam, zwłaszcza, że pędzel wygląda bardzo elegancko i ma śliczne, seledynowe końcówki włosia.
Kolejna ciekawostka, na stronie producenta cena tego pędzla to ponad 140 zł.
Cena: 74,00 zł



Bielenda, ultranawilżający peeling do ciała Golden Oils
Produkt pełnowymiarowy 
Na pierwszy rzut oka na wyróżnienie zasługuje skład tego produktu. Przyzwyczajona jestem do parafiny jako podstawy składu peelingów drogeryjnych, tutaj jej nie znajdziemy, za to wysoko w składzie widnieje np. masło shea. Wielki plus dla Bielendy. Jestem szalenie ciekawa tego produktu, bo markę lubię i cenię.
Pojemność: 200 ml
Cena: 16,00 zł (na stronie producenta 15,00 zł)

Pantene ProV, odżywka w piance Aqua Light
Produkt pełnowymiarowy
To kolejny produkt, którego jestem bardzo ciekawa. Nie miałam wcześniej odżywki do włosów w formie pianki do spłukiwania. Dodatkowo marki Pantene już bardzo dawno nie stosowałam, więc chętnie się przekonam co po tylu latach sobą reprezentuje.
Pojemność: 180 ml
Cena: 14,00 zł

Golden Rose, Lakier do paznokci Holiday Nail Color
Produkt pełnowymiarowy
Piaskowe lakiery Golden Rose szturmem podbiły serca blogerek i lakieromaniaczek w ubiegłoroczne lato. Samam skusiłam się na kilka kolorów, jedne były bardziej trafione inne mniej. Lakier, który dostałam w pudełku ma piękny, brudnobłękitny odcień, myślę, że spodoba mi się jego wygląd na paznokciach. Lakier opisany jest jako "nowo opracowała formuła", trudno jednak nowiścią nazywać produkt, który na rynku jest od niemal dwóch lat.
Pojemność: 11,3 ml
Cena: 12,90 zł

Delia, żelowy korektor do brwi
Produkt pełnowymiarowy
Nie wiem czy wszyscy dostali ten sam kolor, mnie trafił sie brąz, z czego jestem bardzo zadowolona, bo jakiś czas temu dostałam wersję czarną, której z oczywistych względów nigdy nie użyję. Ten ma szansę zaistnieć w mojej kosmetyczce i z pewnością go wypróbuję.
Pojemność: 7 ml
Cena: 11,50 zł

Jak widzicie w pudełku najbardziej ekskluzywnym produktem jest pędzel flat top, który choć cieszy, nie byłby powodem, dla którego zdecydowałabym się kupić to pudełko świadomie. Kolejnej subskrypcji na pewno nie będzie, a przynajniej nie w ciemno. Gdy już zobaczę zawartość wtedy zdecyduję, czy chcę zainwestować w kolejne pudło czy też nie.

Co mi się jeszcze nie podoba w pudełkach Inspired by...?
Po pierwsze fakt, że z czasem pudełka tanieją. Rozumiem, że chcą się pozbyć zapasów, ale uważam, że to nieuczciwe, by osoby, które decydują się na zakup w ciemno płaciły często znacznie więcej niż te, które kupowały swoje pudełka często dużo później, doskonale wiedząc na co się decydują. OK, nikt mnie nie zmuszał do zakupu pudełka zaraz po premierze (czy nawet jeszcze przed nią), jednak wydaje mi się, że powinnam być za to w jakiś sposób nagrodzona, a nie wręcz ukarana.

Po drugie, do każdego pudełka załączony jest list, pisany podobno przez samą autorkę. Nie wymagam, żeby był on pisany własnoręcznie, jednak chociaż podpis mógłby być zeskanowany i wstawiony "prawdziwy".

W obecnej edycji czekam jeszcze na swoje pudełko od Ewy Chodakowskiej. Mam nadzieję, obejdzie się bez wielkiego rozczarowania.

EDIT: Publikując notkę, drugie zamówione pudełko, czyli II edycja Inspired by... Ewa Chodakowska też już było u mnie. Niestety, było chyba jeszcze większym rozczarowaniem niż pudełko Charlize. W pudełku znalazły się 3 produkty i bon zakupowy i krótko je tutaj opiszę, bo nie zasługuje ono z pewnością na osobny post. Samo pudło doszło w nie najlepszym stanie, bo wpakowane do niego produkty sprawiły, że pudełka nie dało się domknąć. Ale nic to. Bibułka okalająca produkty nienaruszona, w środku list od Ewy (oczywiście podpisany przez komputer), list przewodni z listą i cenami poszczególnych produktów, w końcu same produkty. A wśród nich...



Swederm, puder brązujący
Produkt pełnowymiarowy
Wygląda dość interesująco. Matowy, wypiekany puder brązujący w ciekawym, tekturowym pudełku, o świetnej pigmentacji, w dość ciemnym, brązowym odcieniu bez pomarańczowych tonów. Sama bym go sobie pewnie nie kupiła, ba, nawet nie miałam świadomości istnienia takiej marki, ale może okazać się produktem ciekawym. Zobaczymy.
Pojemność: 13 g
Cena: 89,00 zł

Metamorfoza, trening funkcjonalny
Produkt pełnowymiarowy
Kolejna płyta z ćwiczeniami by Ewa Chodakowska. Byłby to świetny produkt gdyby nie fakt, że ta konretna płyta z ćwiczeniami już od dawna jest w mojej kolekcji, co twórcy pudełka mogli bez problemu przewidzieć, w końcu pudełko Ewy kupią raczej jej fanki czy też osoby, które lubią ją i jej treningi.
Cena: 34,00 zł


Never Ever, bon zakupowy o wartości 150 zł
I to już jak dla mnie kompletne nieporozumienie. Zupełnie nie pojmuję, dlaczego ktoś wkłada do takiego pudełka bon towarowy, którego niektóre z nas nie będą w stanie wykorzystać. Ceny w butiku powalają, za zwykła czapkę dresową życzą sobie 69,00 zł, a osoba o moich gabarytach może zapomnieć o kupieniu czegoś do ubrania, choćby zwykłego t-shirtu... Brak słów. Nie mam pojęcia, co zrobię z tym bonem, sama niestety go raczej nie wykorzystam...

Fitmark, Lunch Bag
Produkt pełnowymiarowy
I to chyba najbardziej trafiony ze wszystkich produktów. Świetne pudełeczka z tworzywa sztucznego, szczelnie zamykane, zapakowane dodatkowo w poręczną torbę termiczną. Z tego co widzę zestaw występował w trzech wersjach kolorystycznych, mnie trafiła się czarna. Z całą pewnością będą używane przeze mnie, bo często zabieram do pracy coś do zjedzenia. To chyba jedyny produkt z powodu którego nie uważam tego pudełka za totalną porażkę. Generalnie jak przeszuka się sieć, to pudełek tych jest mnóstwo i podejrzewam, że kiedyś skuszę się na jakiś inny model. Na stronie producenta ten model pudełka dostępny jest w cenie niespełna 30 Euro.
Cena: 129,00 zł

Jak widzicie produktów w pudełku było niewiele. Największym rozczarowaniem jest bon zakupowy, z którego osoba mojej postury nawet nie skorzysta. Czuję się dyskryminowana przez twórców pudełka, którzy najwyraźniej uważają, że pudełko Inspired by Ewa Chodakowska kupują osoby noszące maksymalnie rozmiar L (czyli jakieś 40/42).


Drugie w tej edycji pudełko przekonało mnie, że na kolejne z całą pewnością się nie zdecyduję, a na pewno nie w ciemno i nie za takie pieniądze. Szkoda, bo inicjatywa szalenie mi się spodobała. Niestety realizacja i dobór produktów pozostawia bardzo wiele do życzenia. Zauważcie też, że w wielu pudełkach II edycji znalazły się produkty innych autorów z edycji pierwszej.

A wy zdecydowałyście się na jakieś pudełko Inspired by...?

Pozdrawiam,

poniedziałek, 2 listopada 2015

Pięciu wspaniałych, czyli ulubieńcy miesiąca - październik 2015

Sobota i niedziela były tak piękne, że aż żal było siedzieć w domu. W sobotę odwiedziliśmy z P. groby naszych bliskich, a popołudniu wybraliśmy się na spacer po pięknym, jesiennym lesie. Warto wykorzystać te ostatnie, piękne, słoneczne chwile. Czy Wy też kochacie kolory jesieni, jej zapachy, spadające liście... Ja uwielbiam. To najpiękniejsza pora roku.


Przechodząc jednak do meritum... Kolejny miesiąc tego roku dobiegł końca tak szybko, że nie zdążyłam się spostrzec, pora więc na...



Norel Dr Wilsz, żel hialuronowy 3%
Do tej pory stosowane żele hialuronowe niespecjalnie miały jakis spekakularny wpływ na moją cerę. Ten kosmetyk poleciła mi Nuneczka, która zachwycała się działaniem kosmetyku. A ponieważ w sklepie, w którym zaopatruję się w kosmetyki dla moich klientek, była akurat promocja na ten produkt, postanowiłam się skusić. I nie żałuję. Żel przepięknie nawilża moją skórę, nawet w połączeniu z najzwyklejszym kremem. Rano skóra jest świetnie nawilżona a suche skórki odchodzą w niepamięć. Piękna, szklana buteleczka i opakowanie z pompką jedynie dopełniają obrazu tego kosmetyku, o którym z pewnością za jakiś czas napiszę więcej.


Norel Dr Wilsz, tonik w żelu z kwasem migdałowym
Do kwasów w czystej postaci trudno mi sie przekonać, ale tonik z ich niewielką zawartością to już całkiem inna sprawa. Korzystając z okazji również i ten produkt profesjonalny trafił do mojego koszyka. Ponieważ mam cerę suchą i wrażliwą nie byłam pewna jaki skutek przyniesie jego używanie, ale zaryzykowałam i absolutnie nie żałuję. Tonik nie tylko rewelacyjnie tonizuje skórę i przygotowuje na przyjęcie żelu hialuronowego i kremu. Pomógł mi się pozbyć pojawiających się co jakiś czas na mojej brodzie wyprysków, a także rozjaśnił przebarwienia pod oczami, ale o tym na pewno przeczytacie w recenzji, której z pewnością się doczeka.


Maybelline Color Tattoo, cień do powiek w kremie, 25-Everlasting Navy
W ubiegłym miesiącu jednym z ulubieńców był również cień z tej serii, którego z uporem maniaka używam do brwi. Tym razem króluje wersja barwna, perłowa, konkretnie w odcieniu granatu, choć jego seledynowy brat również czasem ma swój udział w codziennym makijażu. Cienia używam do malowania kresek na powiece, po genialnie sie do tego sprawdza. Odcień seledynowy jest nieco bardziej suchy od granatu, przez co może się osypywać podczas aplikacji, ale z użyciem łamanego pędzelka do linera (w moim przypadku Zoeva 315 fine liner) można dzięki tym cieniom wyczarować przepiękną kreskę na powiece, która nie osypuje się, nie blaknie i utrzymuje się cały długi dzień. Nie rozmaże nam się na powiece i nie sprawi, że pod koniec dnia będziemy wyglądały, jakby ktoś nam podbił oko. Zapewne również i te cienie doczekają się pełniejszej recenzji.


Catrice Glamour Doll, Curl & Volume Mascara, tusz do rzęs
Maskara ta skradła moje serce. Przepięknie rozczesuje i pogrubia rzęsy, delikatnie je podkręca. Po nałożeniu dwóch warstw i rozczesaniu rzęsy wyglądają niemal jak sztuczne. Maskara nie osypuje się, łatwo się z nią pracuje pomimo dość dużej szczoteczki. Kolejny egzemplarz czeka już w szufladzie.


Wibo Diamond Illuminator, rozświetlacz prasowany
Znalazłam go w pudełku Joy Box, pierwszym typowo kosmetycznym pudełku na jakie się skusiłam. Nie używam go w tradycyjny sposób, bowiem mam już swoje ulubione produkty w tym zakresie, genialnie jednak sprawdza się jako cień do powiek. W połączeniu z kreskami wykonanymi cieniamy Maybelline Color Tattoo i na bazie Avon (swoją drogą również rewelacyjnej, o której możecie poczytać TUTAJ) utrzymuje sie cały dzień i wygląda absolutnie pięknie. Odcień wygląda na ciepły, ale na powiece wyrównuje jej koloryt, trochę sie stapia i daje jedynie ładny, mieniący się efekt nie dominując w makijażu. Kosmetyk nie zbiera się w załamaniu, nie blaknie w ciągu dnia, nie osypuje się, ma piękny odcień i perłowy połysk bez drobin czy brokatu. Do tego świetnie się aplikuje, jest delikatnie kremowy przez co dobrze trzyma się pędzla i wystarczy jego odrobina, aby pokryć całą powiekę, więc jest szalenie wydajny. Polecam z czystym sumieniem.

Tak wyglądają moi ulubieńcy na początek jesieni. A jak u Was?


 Pozdrawiam,

czwartek, 29 października 2015

Recenzja - Oriflame Aqua Refresh, maseczka do twarzy

Pamiętacie jeszcze Malinę i jej październikowe akcje maseczkowe? Był to na mnie jedyny sposób, abym zmobilizowała się i regularnie aplikowała na skórę maseczki. Szewc bez butów chodzi. Jednak staram się raz na jakiś czas zaaplikować coś na skórę twarzy, bo, zwłaszcza jesienią i zimą, ma ona tendencje do przesuszania.

Marka Oriflame znana jest pewnie wszystkim. I jak każda marka ma lepsze i słabsze produkty, w szczególności uwielbiam ich tusz do rzęs Wonderlash Mascara, mają też w swojej ofercie ciekawe zapachy. Pielęgnacja jednak to już zupełnie inna bajka. Maskę, o której dzisiaj napiszę, dostałam, sama bym się pewnie na nią nie skusiła. A czy spełniła moje oczekiwania i, przede wszystkim, swoje zadanie? Przekonajmy się.

Oriflame
Aqua Refresh
Maska do twarzy


Skład: I tu już pierwsze rozczarowanie. Na pierwszym miejscu woda, następnie silikon. Przypomnę, maska jest podobno nawilżająca... Hmm... Później substancja nawilżająca, na kolejnym miejscu gliceryna. W składzie znajdziemy niestety parabeny, pochodną formaldehydu, dość wysoko substancje zapachowe, na szarym końcu wyciąg z alg i dwa barwniki.

Aqua - woda, rozpuszczalnik 
Dimethicone - silikon, polimer siloksanowy, emolient suchy, tworzy film na powierzchni skóry, poprawia właściwości sensoryczne kosmetyku, substancja przeciwpienna 
Butylene Glycol - hydrofilowa substancja nawilżająca, humekant, promotor przenikania 
Glycerin - gluceryna, hydrofilowa substancja nawilżająca, humekant 
Betaine - hydrofilowy związek nawilżający, substancja antystatyczna, humekant 
Trehalose - humekant, substancja nawilżająca 
PEG-60 Hydrogenated Castor Oil - emulgator, substancja powierzchniowo czynna 
Ammonium Acryloyldimethyltaurate/Beheneth-25 Methacrylate Crosspolymer - stabilizator emulsji 
Phenoxyethanol - substancja konserwująca 
Imidazolidinyl Urea -substancja konserwująca, pochodna forlamdehydu 
Parfum -substancje zapachowe 
Methylparaben - substancja konserwująca 
Propylparaben - substancja konserwująca 
T-Butyl Alcohol - alkohol, rozpuszczalnik 
Sodium Hyaluronate - hialuronian sodu, kondycjoner, humekant, substancja filmotwórcza 
Ethylparaben - substancja konserwująca 
Citric Acid - kwas cytrynowy, sekwestrant, regulator pH 
Furcellaria Lumbricalis Extract - ekstrakt z czerwonych alg, kondycjoner, działa nawilżająco i wygładzająco na skórę 
CI 42090 - barwnik syntetyczny, błękit brylantowy, substancja uważana za niebezbieczną 
CI 19140 - barwnik syntetyczny, żółcień spożywcza 
Źródło: Kosmopedia.org, CosIng

Cena regularna: 29,90 zł [cena promocyjna: 17,90 zł] 
Pojemność: 75 ml
Dostępność: konsultantki Oriflame, sklep on-line

Maseczka zapakowana jest w tubę z miękkiego plastiku w bardzo przyjemnym dla oka, zielonkawo-niebieskim kolorze, mającym zapewne kojarzyc się z kolorem wody. Zamykana na klasyczny, zakręcany korek. Graficznie wygląda ładnie i schludnie. Maska ma gładką, żelową, nieprzezroczystą konsystencję w kolorze bladozielonkawym, bardzo podobnym do ocienia tubki. Ponieważ nie potrzeba jej wiele, wydajność oceniam jako dobrą.

Obietnice producenta a rzeczywistość...
Na opakowaniu poza sposobem aplikacji nie znajdziemy niestety niemal żadnej informacji o tym,co maska powinna robić. Na stronie jest już lepiej, choć opis występuje jedynie w języku angielskim.
"Najwyższa uczta dla wysuszonej latem skóry, maska błyskawicznie odświeżająca i nawilżająca, rewitalizuje skórę i redukuje zmarszczki powstałe w wyniku odwodnienia. Wzbogacona kompleksem hydra balance i ekstraktem z czerwonych alg zwiększa nawilżenie skóry, aby była gładsza i bardziej promienna"*.
Nie wiem, który magiczny składnik miałby tak na skórę działać...
Po użyciu maski skóra jest przyjemnie gładka i miękka, nie jest to jednak zasługa wyjątkowego nawilżenia, ale silikonu na drugim miejscu składu.
Algi tuż przed substancjami barwiącymi mają, moim zdaniem, jedynie być w składzie, bo w takiej ilości nie mają na skórę absolutnie żadnego działania.
Parabeny, alkohol i pochodna formaldehydu to kolejny powód, aby tej maski nie używać.
W końcu nie sposób nie wspomnieć o zapachu, który choć jest przyjemny, mnie kojarzy się z połączeniem mydła z ogórkiem [?], jest jednak tak intensywny, że podrażniona peelingiem skóra reaguje na ten intensywny zapach szczypaniem i zaczerwienieniem, które na szczęście dość szybko po zmyciu maski znikało.
Nie zauważyłam również, aby maska zmniejszała choćby odrobinę moje mimiczne zmarszczki.
Maseczka dobrze się aplikuje i nieźle zmywa ze skóry, nie zastyga na niej na skorupę, jednak wymaga użycia np. gąbeczki, bo wilgotne dłonie po prostu się po masce ślizgają.


Podsumowując, maska nie robi, moim zdaniem, kompletnie nic. Za sprawą silikonu wygładza skórę, nie nawilża jej jednak dostatecznie, a do tego intensywny zapach powoduje podrażnienie.
Choć nie jestem fanką kosmetyków z katalogów, maseczki największej konkurencji marki Oriflame, a więc Avon, sprawdzają się dużo lepiej, a można je kupić już za niespełna 10 zł (w cenach promocyjnych).
Mówiąc krótko maski nie polecam. Marny skład, wysoka cena i kiepskie działanie - tak mogę podsumować ten kosmetyk.


Czy kupię ponownie?
Z całą pewnością NIE

Ocena ogólna:
 -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję producentowi marki Oriflame za możliwość przetestowania produktu.
Opinia jest subiektywna, a fakt otrzymania produktu nieodpłatnie nie miał na nią wpływu. 

Pozdrawiam,

* Tłumaczenie własne

wtorek, 27 października 2015

Recenzja - Farmona Tutti Frutti, cukrowy peeling do ciała papaja i tamarillo

Peelingów do ciała używam raczej rzadko, głównie na okolice ud, pośladków, brzucha i bioder oraz na ramiona, na których mam problem z rogowaceniem okołomieszkowym. Lubię peelingi cukrowe, które dobrze ścierają i pięknie pachną, idealne są peelingi, które nie pozostawiają na skórze tłustego filmu jak na przykład peeling z Organic Shop, który jest prawdziwym hitem w tej kwestii (recenzja - KLIK). Lubię jednak testować nowe produkty, więc jak dostałam peeling z Farmony, z serii Tutti Frutti oczywiście musiałam go wypróbować. Jakie wrażenie na mnie zrobił? 

Farmona Tutti Frutti
Cukrowy peeling do ciała
Papaja i tamarillo



Skład: Na pierwszym miejscu niestety parafina, czyli najczęściej występujący w peelingach drogeryjnych składnik tłuszczowy. Później cukier, w składzie znajdziemy również wazelinę i krzemionkę. W śladowych ilościach mamy masło shea oraz wosk pszczeli, są już za substancjami zapachowymi, czyli równie dobrze składników tych mogłoby w ogóle nie być. Na szarym końcu delikatny konserwant, sztuczne substancje zapachowe i barwniki.

Paraffinum Liquidum - ciekła parafina, emolient tłusty 
Sucrose - cukier, substancja ścierna 
Sodium Chloride - modyfikator reologii 
PEG-40 - humekant, rozpuszczalnik 
Hydrogenated Castor Oil - emolient, emulgator, kondycjoner, substancja powierzchniowo czynna, regulator lepkości 
Caprylic/Capric Triglyceride - emolient tłusty, modyfikator reologii 
Petrolatum - wazelina, emolient tłusty, substancja konsystencjotwórcza  
Silica - krzemionka, substancja ścierna, matująca, wypełniacz, poprawia właściwości aplikacyjne kosmetków pudrowych, stabilizator emulsji, modyfikator reologii, regulator lepkości 
Parfum - substancje zapachowe 
Butyrospermum Parkii - masło shea, emolient, substancja odżywcza 
Cera Alba - wosk pszczeli, emolient tłusty, emulgator W/O, modyfikator reologii, lepiszcze 
Phenoxyethanol - substancja konserwująca 
Ethylhexylglycerin - kondycjoner 
BHA - antyoksydant, substancja maskująca 
Limonene - składnik kompozycji zapachowej 
Hexyl Cinnamal - składnik kompozycji zapachowej 
Linalool - składnik kompozycji zapachowej 
Butylphenyl Methylpropional - składnik kompozycji zapachowej 
CI 16255, CI 19140 - barwniki 
Źródło: Kosmopedia.org, CosIng

Cena regularna: od ok. 13 zł [wg ceneo.pl]
Pojemność: 300 g
Dostępność: drogerie stacjonarne, np. Rossmann, a także internetowe

Produkt zapakowany jest w solidny, plastikowy słoik z nakrętką, zabezpieczony przed pierwszym użyciem folią aluminiową. Opakowanie jest kolorowe i szalenie zachęcające. Peeling ma gęstą konsystencję z wyraźnymi kryształami cukru, w kolorze pomarańczowym. Wydajność oceniam jako przeciętną. 

Obietnice producenta a rzeczywistość...
"Egzotyczna papaja, dzięki swoim prozdrowowtnym właściwościom nazywana owocem aniołów, przez stulecia była czczona przez Indian. Połączona z tajemnicznym tamarillo, zaginionym pokarmem Inków, przenosi w świat beztroskiej błogości". Brzmi pięknie.
Peeling ma doskonale myć, regenerować i pielęgnować ciało (raczej skórę?). Masło Karite (przypominam, że w składzie jest w ilościach śladowych) ma głęboko nawilżać, odżywiać i ujędrniać skórę, jednak w takiej ilości nie ma prawa robić absolutnie nic. Naturalne kryształki cukru usuwają martwy naskórek i wygładzają i rzeczywiście tak jest. Peeling ma dość grube drobiny ścierające, dzięki czemu jest skuteczny, a skóra po jego użyciu gładka... i niestety oblepiona parafiną. Odżywczy olejek natomiast (niestety nie wiem, który olej w składzie ma być tym odżywczym) ma lekko natłuszczać skórę, która nie będzie wymagała użycia balsamu. Owszem, jak wspomniałam skóra jest wręcz oblepiona "odżywczą" parafiną, czyli pochodną ropy naftowej. Ja po użyciu peelingu, muszę bardzo dokładnie wyszorować skórę żelem pod prysznic, bo tłusta warstwa jest nie do zniesienia.
"Niebiańska słodycz i wakacyjna beztroska każdego dnia" i to jest rzeczywiście prawda. Peeling pachnie absolutnie rewelacyjnie, owocowo, słodko, z delikatną, kwaskową nutą. Idealnie sprawdzi się w zimowe wieczory, gdy do słonecznej plaży dalej nam niż kiedykolwiek.


Podsumowując, peeling doskonale spełnia swoje zadanie. Dobrze ściera naskórek, drobiny są mocne i porządnie zdzierają. Do tego pachnie absolutnie genialnie uprzyjemniając kąpiel i wypełniając aromatem cała łazienkę. Zapach zapewne pozostawałaby na skórze, jednak z uwagi na parafinowy film, jaki pozostawia, ja jestem zmuszona zmyć go żelem pod prysznic, a następnie użyć balsamu. Skóra po jego użyciu jest przyjemnie gładka, a martwy naskórek zdarty. I choć obietnice producenta są mocno na wyrost, peeling spełnia swoją podstawową funkcję.

Czy kupię ponownie?
MOŻE wypróbuję inne wersje zapachowe

Ocena ogólna:
 -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję producentowi marki Farmona za możliwość przetestowania produktu.
Opinia jest subiektywna, a fakt otrzymania produktu nieodpłatnie nie miał na nią wpływu. 

Pozdrawiam,

poniedziałek, 19 października 2015

Recenzja - Bielenda Młodzieńczy Blask, odżywczy krem ultra nawilżający

Jak już nie raz wspominałam mam skórę mieszaną w kierunku suchej, która właściwie o każdej porze roku wymaga solidnego nawilżenia. Kremy stosuję więc regularnie, dwa razy dziennie, bez tego wyglądałabym jak zrzucający skórę wąż. Obecnie mam w użyciu kilka kremów, ale ponieważ lubię marki polskie postanowiłam przetestować krem marki Bielenda, który otrzymałam na jednym z blogerskich spotkań. Jak się sprawdził?


Bielenda Bio Technologia Ciekłokrystaliczna
Młodzieńczy Blask
Odżywczy krem ultra nawilżający



Skład: Długi i mocno średni. Wprawdzie nie znajdziemy w nim wszechobecnej parafiny, a znajdziemy glicerynę, masło shea, oliwę z oliwek, wyciąg z granatu, kwas hialuronowy, witaminę E czy skwalan, znajdziemy niestety także silikony (krem jest przeznaczony i na dzień i na noc!) i konserwant w postaci pochodnej formaldehydu. Ponadto duża ilość emolientów. Dramatu nie ma, producent jednak mógłby się bardziej postarać. 

Aqua - woda, rozpuszczalnik 
Ethylhexyl Stearate - emolient tłusty 
Caprylic/Capric Triglyceride - emolient tłusty, modyfikator reologii 
Sorbitan Stearate - emulgator W/O 
Sorbityl Laurate - emulgator, substancja powierzchniowo czynna 
Glycerin - humekant, hydrofilowa substancja nawilżająca 
Butyrospermum Parkii - emolient tłusty 
Glyceryl Stearate - emolient tłusty, emulgator W/O 
Glucose - humekant 
Cetearyl Alcohol - niejonowa substancja powierzchniowo czynna, emolient tłusty, substancja konsystencjotwórcza 
Olea Europea Oil - oliwa z oliwek, emolient 
Punica Granatum Fruit Extract - ekstrakt z owocu granatu, kondycjoner 
Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum - emolient, kondycjoner 
Caesalpinia Spinosa Gum - substancja filmotwórcza, kondycjoner, regulator lepkości 
Panthenol - prekursor witaminy B5, hydrofilowa substancja nawilżająca, ma działanie przeciwzapalne, przyspiesza procesy regeneracji naskórka, humekant 
Hydrolyzed Glycosaminoglycans - humekant, kondycjoner 
Hyaluronic Acid - humekant, substancja nawilżająca, kondycjoner 
Lecithin - emolient, emulgator, kondycjoner 
Ubiquinone - antyoksydant, kondycjoner 
Tocopherol - witamina E, antyoksydant, przeciwutleniacz 
Squalene - antystatyk, emolient, substancja renatuszczająca, kondycjoner 
Ascorbyl Palmitate - antoksydant, substancja maskująca 
Dimethicone - silikon, emolient, kondycjoner, substancja ochronna 
Cyclopentasiloxane - silikon, emolient, kondycjoner, rozpuszczalnik 
Beta-Sitosterol - stabilizator emulsji, substancja maskująca, kondycjoner 
Hydroxyethylcellulose - substancja wiążąca, stabilizator emulsji, substancja filmotwórcza, regulator lepkości 
Ethylhexylglycerin - kondycjoner 
Citric Acid - substancja chelatująca, maskująca 
Propylene Glycol - hydrofilowa substancja nawilżająca, humekant 
Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate - amolient, emulgator, kondycjoner, stabilizator 
Disodium EDTA - substancja chelatująca, regulator lepkości 
Potassium Sorbate - substancja konserwująca 
Sodium Benzoate - substancja konserwująca 
Phenoxyethanol - substancja konserwująca 
DMDM Hydantoin - sybstancja konserwująca, pochodna formaldehydu 
Parfum - substancje zapachowe 
Butylphenyl Methylpropional - składnik kompozycji zapachowej 
Limonene - składnik kompozycji zapachowej 
Linalool - składnik kompozycji zapachowej 
Źródło: Kosmopedia.org, CosIng

Cena regularna: ok. 18 pln (sklep firmowy Bielenda on-line)
Pojemność: 50 ml
Dostępność: drogerie stacjonarne, np. Rossmann, a także internetowe


Krem znajduje się w zabezpieczonym folią szklanym słoiku z plastikową nakrętką, dodatkowo spakowany jest w kartonik pokryty folią, możemy mieć 100% pewności, że nikt wcześniej nie grzebał w naszym kremie. Opakowanie jest schludne i eleganckie. Krem ma przyjemną, dość lekką, gładką i kremową konsystencję koloru białego. Produkt bardzo przyjemnie, kremowo pachnie, jest też dość wydajny.

Obietnice producenta a rzeczywistość...
Zapewnienia producenta są bardzo obiecujące. Krem ma nie tylko nawilżać, ale ma nawilżać spektakularnie, ma też odżywiać skórę, wygładzać, odświeżać i dodawać blasku. Ma poprawiać elastyczność skóry, wyraźnie poprawiać jej stan i wygląd. Krem ma działać również przeciwutleniająco i przeciwstarzeniowo, ma odżywiać i rewitalizować zmęczoną skórę, poprawiać jej koloryt i ukrwienie, zmiękczać i uelastyczniać, ponadto aktywować procesy regeneracji skóry i przyspieszać gojenie podrażnień.

"POTWIERDZONA SKUTECZNOŚĆ KREMU*

EFEKT 7D – spektakularne rezultaty działania kremu aż na 7 płaszczyznach:
1. Wyjątkowa poprawa nawilżenia 98%
2. Skóra gładka, mocna i doskonale odżywiona 87%
3. Uczucie napięcia i pieczenia skóry zlikwidowane 80%
4. Zdrowa, świeża, rozświetlona, pełna blasku cera 97%
5. Skóra ukojona, podrażnienia zredukowane 85%
6. Zauważalny wzrost elastyczności skóry 79%
7. Mniejsza wrażliwość skóry na czynniki zewnętrzne 95%
* Test In Vivo przeprowadzony pod nadzorem dermatologów na grupie 25 kobiet przez okres 4 tygodni".

Wszystko brzmi pięknie i obiecująco. A jak jest na prawdę?

Krem dobrze się rozprowadza po skórze, nie smuży, nie roluje się. Dość szybko się wchłania, choć pozostawia na skórze bardzo delikatny, satynowy film, zapewne za sprawą silikonów. Nie waży się pod podkładami i dobrze z nimi współpracuje. Niestety wbrew zapewnieniom producenta, nawilża bardzo przeciętnie, nie zauważyłam aby wyrównywał koloryt skóry czy łagodził podrażnienia. O ile na dzień, pod nawilżający podkład jest OK, na noc, dla mojej suchej skóry, jest zbyt słaby. Potrzebuję znacznie mocniejszego i głębszego nawilżenia. Wygładza skórę, pozostawią ją przyjemnie miękką w dotyku, nie powoduje nadmiernego błyszczenia. Ma w sobie delikatne, bardzo słabo widoczne, srebrne drobiny, które zapewne mają za zadanie rozświetlać skórę, ale są na niej właściwie niewidoczne. Dla mnie to plus, bo nie cierpię się błyszczeć jak bombka.



Mówiąc krótko i na temat, na dzień krem sprawdza się całkiem nieźle, na noc, dla mojej skóry efekt nawilżenia jest zbyt słaby, poza tym w kremie przeznaczonym na noc unikałabym raczej silikonów, przez które skóra nie może prawidłowo oddychać.


Czy kupię ponownie?
Raczej NIE

Ocena ogólna:
 -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję producentowi marki Bielenda za możliwość przetestowania produktu.
Opinia jest subiektywna, a fakt otrzymania produktu nieodpłatnie nie miał na nią wpływu. 

Pozdrawiam,

środa, 14 października 2015

TAG: 30 Beauty Questions TAG

Ostatnie przestoje na blogu spowodowane są dużą ilościa pracy (pracuję niemal na dwóch etatach) a także faktem, że nastała jesień, dni są krótsze, nie chce się rano wstawać i ciężko mi się zebrać, aby z czymkolwiek się wyrobić. A blog ma być, jak podkreślałam wielokrotnie, przyjemnościa i hobby, więc nie chcę sie do tego zmuszać. Jednak pamiętam o Was i na pewno powrócę z regularniejszymi wspisami, musicie mi dać tylko trochę czasu, abym się ogarnęła...

Dzisiaj zapraszam Was na TAG podpatrzony u SpradaMakeup (KLIK).

1 - Czy pamiętasz swój pierwszy kosmetyczny zakup?
Wydaje mi się, że mógł to być puder Constance Carrol lub tusz do rzęs. Ewentualnie lakier do paznokci.

2 - Opisz swoją najlepszą maskarę. Czy znalazłaś taką, która spełnia Twoje wymagania?
Mam kilka ulubionych maskar, do tych, które lubię najbardziej na pewno zaliczyć można Eveline Volumix Fiberlast, Oriflame Wonderlash Mascara oraz Maybelline Illegal Length, chyba mój absolutny faworyt wśród maskar. W ostatnim czasie odkryłam również genialna maskarę Catrice, która rewelacyjnie rozczesuje i podkreśla moje jasne rzęsy.

3 - Jaki rodzaj krycia preferujesz w podkładzie?
Lubię podkłady mocno kryjące, jednak bez efektu maski, taki efekt uzyskuję przy użyciu Revlon ColorStay nakładanym jajkiem Ebelin, dobre efekty daje również Biodermic Perfect Matt & Cover. Wśród ostatnich ulubieńców znajduje sie również podkład L'Oreal True Match oraz Revlon PhotoReady.

4 - Ulubiona marka luksusowa?
Chyba nie mam takiej. Lubię markowe, drogie perfumy, zwłaszcza Tresor od Lancome czy DKNY Delicious, pozostałe kosmetyki mogą być tanie o ile spełniają swoje zadanie.

5 - Jakie firmy kosmetyczne chcesz wypróbować, a jeszcze tego nie zrobiłaś?
Najbardziej kusi mnie MAC oraz oryginalny Beauty Blender.

6 - Ulubiona firma drogeryjna?
Eveline, Soraya, Lirene.


7 - Czy nosisz sztuczne rzęsy?
Zdarza mi się, choć niezbyt często. Za dużo czasu zajmuje ich aplikacja.

8 - Czy jest jakiś makijaż, w którym nie wyszłabyś z domu?
Och, wiele jest takich makijaży, na pewno nie wyszłabym w makijażu artystycznym, z brwiami odrysowanymi od szklanki czy jasnoróżowymi, błyszczącymi brokatem ustami w stylu wczesnej Dody. A to tylko początek...

9 - Jaki kosmetyk jest przez Ciebie najbardziej wielbiony?
Z kolorówki - żaden. Jestem z tych osób, które mogłyby się obejść bez kosmetyków kolorowych. No dobra, może nie niezbędny, ale bardzo pożądany wydaje się produkt do brwi, bo moje własne niemal nie istnieją, obecnie jest to Maybelline Color Tattoo w odcieniu Permanent Taupe.

Z pielęgnacji niezbędny jest żel pod prysznic/mydło, szampon do włosów i pasta do zębów. Bez reszty się obejdę.

10 - Jak często kupujesz kosmetyki do makijażu? Czy lubisz kupować od czasu do czasu czy wszystko na raz?
Kupuję często, choć sporadycznie kilka na raz. Raczej pojedyncze sztuki, tak często, jak trafię na coś ciekawego lub coś mi się skończy (częściej jednak ten pierwszy przypadek).

11 - Czy masz ,,makijażowy budżet" czy kupujesz swobodnie?
Moje serce i chęć oszczędzania nie pozwala mi kupować drogich kosmetyków, z górnych półek, po prostu szkoda mi na nie pieniędzy zwłaszcza, gdy mogę je spokojnie zastąpić tańszymi produktami. Jednak nie jest tak, że się ograniczam i stawiam granicę na wydatki. Jak czegoś chcę to to kupuję, w granicach mojego finansowego rozsądku.

Źródło: freedigitalphotos.net by posterize

12 - Czy wykorzystujesz kupony, rabaty, punkty z kart kupując kosmetyki?
Zdarza mi się, choć raczej sporadycznie. Wiecznie zapominam tych kart zabrać ze sobą, zostawiam w drugim portfelu który radośnie został w domu, itd.

13 - Jaki typ produktu kupujesz najczęściej?
Hmm, czy ja wiem? Chyba podkłady, nie dlatego, że je zużywam, tylko lubię testować co rusz nowe produkty. Często kupuję też cienie do powiek/palety, a także tusze do rzęs.

14 - Czy jest jakaś firma, której nie możesz znieść?
Chyba nie ma marki, której kategorycznie bym nie lubiła, choć nie uważam za zasadne wydawania kupy kasy na kosmetyki Clinique, Vichy, Chanel czy MAC. Nie przepadam również za markami, które chcą sprawiać wrażenie luksusowych, z wywindowanymi cenami, a które tak na prawdę mają marne składy i nieadekwatne do nich ceny, jak np. Mary Key czy LR.

15 -  Czy unikasz pewnych składników w kosmetykach, takich jak parabeny lub siarczany?
Staram się unikać pochodnych formaldehydu, fajnie jak w produktach nie ma parabenów, a także barwnika o nazwie błękit brylantowy, zwłaszcza w kosmetykach do oczu. Generalnie jednak nie mam tak, że nie użyje kosmetyku bo coś tam ma w swoim składzie.

16 - Czy masz ulubione miejsce gdzie kupujesz kosmetyki do makijażu?
Nie, korzystam z wielu sklepów, przy czym kolorówkę kupuję głównie on-line. Mam kilka ulubionych internetowych drogerii, m.in. cytrynowa.pl, ezebra.pl, kosmetykomania.pl, mintishop.pl, ladymakeup.pl i kilka innych.

17 - Czy lubisz próbować nowych produktów pielęgnacyjnych czy trzymasz się rutyny?
Uwielbiam testować nowe produkty i nie potrafię się oprzeć ich testowaniu. Zawsze mam w zapasach przynajmniej kilka nieznanych mi wcześniej preparatów.

Żródło: freedigotalphotos.net by stockimages

18 - Ulubiona marka do ciała i kąpieli?
Tu również nie mam jednej ulubionej marki, lubię różne produkty. Do kąpieli i do ciała produkty muszą ładnie pachnieć, dobrze oczyszczać skórę, nie przesuszać jej, ale też nie zostawiać na niej tłustego filmu. Marka jest sprawą drugorzędną, używam zarówno marek polskich jak i zagranicznych. Ostatnim hitem jest krem do kąpieli Organic Shop, który pachnie wprost obłędnie oraz żel pod prysznic Balea.

19 - Gdybyś mogła kupować tylko z jednej firmy to jaka by to była?
Chyba nie mogłabym wybrać, ale gdybym musiała wybrać byłoby to Sylveco.

20 - Jaka firma według Ciebie ma najlepsze opakowania?
Bardzo podobają mi się minimalistyczne opakowania Sylveco, jeśli chodzi o kolorówkę to najbardziej ujmują mnie opakowania marki Zao oraz Couleur Caramel.

21 - Jaka celebrytka ma zawsze perfekcyjny makijaż?
Nie śledzę życia celebrytów z zapartym tchem, ale najbardziej podoba mi się makijaż Małgosi Rozenek.

22 - Czy należysz do jakiejś internetowej, makijażowej społeczności?
Tylko wizaż.pl, ale rzadko tam bywam.

23 - 5 ulubionych Urodowych Guru.
Trudno mi wymienić tylko 5 osób, ale myślę, że jeśli chodzi o makijaż to wybrałabym Katosu, Maxineczkę, RedLipstickMonster, Agnieszkę Brodę oraz moja nauczycielkę ze szkoły panią Agnieszkę :) Jeśli chodzi o pielęgnacje to cenię rady Nieesia25, a także moich nauczycielek ze szkoły, pani Dominiki, pani Agaty oraz pani Ani, każda specjalizuje się w innej dziedzinie i każdej rady są bezcenne dla początkującej, od niedawna dyplomowanej, kosmetyczki. Przy okazji serdecznie pozdrawiam :)

Źródło: freedigitalphotos.net by Praisaeng

24 - Czy lubisz produkty wielozadaniowe jak stainy do ust i policzków?
Raczej nie używam takich produktów, wolę produkty przeznaczone konkretnie do danego zadania.

25 - Czy jesteś niezdarna podczas nakładania makijażu?
Hmm, czasem zdarza mi się umazać tuszem do rzęs powiekę, czasami osypie mi się mineralny eyeliner, zdarza mi się też włożyć spiralę z maskary w oko. Ale są to sporadyczne sytuacje.

26 - Czy używasz baz pod makijaż, na oczy?
Pod makijaż sporadycznie, na powieki bardzo często, obecnie jest to już drugi egzemplarz bazy z Avon.

27 - Jak dużo produktów do włosów używasz w typowy dzień?
Na co dzień zdarza mi się niczego nie używać, gdy myję głowę (co 3-4 dni) używam szamponu i odżywki/maski, czasem odżywki w spray'u i olejku wygładzającego. Gdy włosy wybitnie się nie układają dodaję spray prostujący z Kallos, a czasami lotion z Joanny, aby ujarzmić odstające baby hair. Gdy rano nie mam czasu umyc głowy, a włosy juz by tego wymagały, wspieram się suchym szamponem z Biedronki lub słynnym Batiste.

28 - Co pierwsze nakładasz, korektor czy podkład?
Zawsze podkład.

29 - Czy myślałaś kiedyś nad lekcjami z makijażu?
Tak, od lat marzy mi się kurs makijażu w Biar Beauty Group, niestety z uwagi na bardzo wysoką cenę tych kursów, a także ograniczone zasoby czasowe (wcześniej szkoła, obecnie dwie prace i hobby) jak na razie się nie zdecydowałam. Zastanawiam się również nad kursem wizażu w mojej szkole.

30 - Co kochasz w makijażu?
To, że podkreśla naturalne piękno, można nim doskonale poprawić swoja urodę, uwypuklić nasze atuty, a ukryć niedociągnięcia. Zabawa z makijażem często pozwala na zmienienie się w kogoś zupełnie innego. Jest to także dziedzina, w której zawsze pozostanie coś do odkrycia i nauczenia się.

Pozdrawiam,

poniedziałek, 5 października 2015

Sześciu wspaniałych, czyli ulubieńcy miesiąca - wrzesień 2015

Ponieważ skończył się wrzesień, a rozpoczął październik, mój ukochany, jesienny miesiąc, pora na kosmetyki, które najczęściej towarzyszyły mi podczas minionych 30 dni, czyli...



Dzisiaj trochę wyjdę poza konwencję, bo ulubieńców będzie nie pięciu, a sześciu, po prostu nie mogłam się zdecydować, którego odrzucić.


Avon Naturals, mgiełka do ciała wanilia i śliwka
Gdy minęły tropikalne upały z przyjemnością powróciłam do tego słodkiego, ale nie mdłego zapachu. Choć kupując tę mgiełkę nie byłam przekonana do zapachu, gdy pierwszy raz jej użyłam zakochałam się. Połączenie wanilii i śliwki jest kompozycją idealna, słodką, ale nie przesadnie. Zapach jest dość intensywny, wystarczy go niewiele na skórze, utrzymuje się cały dzień otulając nas tym zapachem. Idealna propozycja na chłodniejsze dni.


L'Oreal Paris, La Couleur Infallible, 016 Coconut Shake
W minionym miesiącu na moich oczach królował prosty makijaż złożony z kreski i podstawowego cienia, powróciłam więc do słynnych, sypkich i sprasowanych cieni L'Oreal, u mnie w odcieniu pięknej wanilii. Odcień Coconut Shake jest matowy, idealnie wyrównuje koloryt powieki i pięknie utrzymuje się na niej nawet bez bazy, dodatkowo doskonale sprawdza się jako baza pod czarny eyeliner, nie osypuje się. To jeden z moich ulubionych obecnie kolorów i produktów.


L'Oreal Paris, Superliner Luminizer, Blue Eyes
Jak już wspomniałam przy okazji cienia, w mimionym miesiącu mój maijaż oczu ograniczał się do matowego cienia bazowego i kreski wykonanej eyelinerem. Po długiej przerwie płynny eyeliner powrócił do łask pod postacią Superliner Luminizer od L'Oreala w ocieniu dla oczu niebieskich. Dla mnie kolor tego linera jest czarny, jednak jak się dobrze przyjrzeć ma w sobie niebieskie tony, co ma podobno podkreślać odcień niebieskich oczu. Liner ma świetny aplikator w postaci ściętej gąbeczki, doskonale i bezproblemowo się aplikuje, nie rozlewa, nie kruszy się, kolor jest intensywny. Po linerze z Sephory w odcieniu grafitowym, który miałam okazję używać lata temu a nie jest już niestety dostępny, nad czym bardzo ubolewam, to mój ulubiony eyeliner płynny i z pewnością jeszcze długo pozostanie w mojej kosmetyczce. Myślę, że ma również szanse doczekać się szerszej recenzji.


Maybelline Color Tattoo, cień do powiek w kremie, Permanent Taupe
Jak zapewne wiecie z licznych postów moje brwi praktycznie nie istnieją. Są bardzo rzadkie i jasne, więc gdy ich po prostu nie dorysuję, nie mam absolutnie czym się pochwalić. Od długiego już czasu do ich wypełnienia używam legendarnego już cienia z Maybelline. Po licznych próbach z różnymi produktami, od kredek począwszy, poprzez słynny Aqua Brow na pudrach do brwi Golden Rose skończywszy, zawsze powracam do tego magicznego niemal produktu. Pozwala mi idealnie narysować kształt, jaki lubię, utrzymuje się cały dzień, ma piękny, chłodny, naturalnie wyglądający odcień, którym wygrywa wyścig z każdym innym produktem do brwi. Do tego jest szalenie wydajny. Z pewnością jak długo będzie dostępny na rynku, tak długo będzie gościł w mojej kosmetyczce.
Cień ten znalazł się już w ulubieńcach lipca.


Balea, After sun dusche, żel pod prysznic
Ten produkt również gościł już w moich lipcowych ulubieńcach, ale pokochałam go tak bardzo, że oszczędzam jak tylko się da. Cudowny, delikatny aromat kokosu, kremowa piana, brak uczucią ściągnięcia po kąpieli oraz subtelny zapach, który na długo pozostaje na skórze to tylko niektóre z zalet które czynią ten produkt wyjątkowym. Ten żel pozwala mi zrozumieć fenomen broduktów marki Balea i sprawia, że żałuję, iż nie są one u nas dostępne.


Embryolisse Lait-Creme Concentre, odżywczo nawilżający krem do twarzy
Moja skóra po lecie wyjątkowo mocno domaga się dodatkowego nawilżenia. Próbkę tego kremu otrzymałam dawno temu na spotkaniu blogerskim i z początku podchodziłam do niego bardzo sceptycznie. Średni skład i bardzo wysoka cena sprawiały, że nie miałam specjalnej ochoty, aby go przetestować, jednak w końcu się zdecydowałam i... przepadałam. Krem fenomenalnie wręcz nawilża moją skórę. Po jednym użyciu jest ona gładka, miękka, a suche skórki odchodzą w niebyt. Używany codziennie wyraźnie poprawia stan nawilżenia mojej skóry, pomimo parafiny na wysokim miejscu składu. Nadal uważam, że jego cena jest nieadekwatna do składu, jednak za takie efekty jestem w stanie ją zapłacić, zwłaszcza, że produkt jest szalenie wydajny. Z pewnością za jakiś czas pojawi się jego pełniejsza recenzja.

I to by było na tyle jeśli chodzi o ulubione kosmetyki w minionym wrześniu. A jak u Was z ulubieńcami?


 Pozdrawiam,