poniedziałek, 23 lutego 2015

Recenzja - White Flower's Experience - Błoto z Morza Martwego, maseczka pielęgnująca

Nasza skóra wymaga pielęgnacji i dobrego traktowania. Poza odpowiednim demakijażem i codziennym nakładaniem kremu, przynajmniej raz w tygodniu powinnyśmy zafundować jej peeling, a zaraz po nim odpowiednio dobraną maseczkę, którą powinnyśmy powtórzyć jeszcze przynajmniej raz, a najlepiej dwa razy (w tym samym tygodniu). Osobiście nie zawsze mam czas i ochotę na takie zabiegi (brakuje mi strasznie październikowych akcji maseczkowych Maliny, wtedy umiałam się spiąć i byłam bardzo regularna), jednak staram się przynajmniej ten raz w tygodniu zafundować mojej cerze jakąś maseczkę. Tym razem padło na produkt nieznanej mi wcześniej marki (a poznanej dzięki Alicji i blogerskiemu spotkaniu). Mowa o...

White Flower's Experience 
Błoto z Morza Martwego
Maseczka pielęgnująca
Z dodatkiem olejku ze słodkich migdałów i witaminy E
Cera sucha


Co mówi producent? (www) 
Maseczka pielęgnacyjna do cery suchej i wrażliwej to unikalne, wyważone połączenie działania minerałów z Morza Martwego z delikatnym, odżywczo-pielęgnacyjnym działaniem olejku ze słodkich migdałów. Błoto z Morza Martwego, znane i stosowane od tysiącleci, oczyszcza i regeneruje skórę. Bogaty w witaminę E olejek ze słodkich migdałów nawilża i pielęgnuje skórę. Dzięki wyjątkowo dobremu wchłanianiu się, olejek nie powoduje efektu lepkości i przetłuszczenia skóry.
Witamina E zawarta w olejku słodkich migdałów to silny antyoksydant, który przeciwdziała starzeniu się skóry poprzez neutralizację wolnych rodników niszczących kolagen i elastynę w tkance łącznej skóry. Witamina E pomaga także wzmocnić barierę ochronną naskórka.

EFEKTY STOSOWANIA MASECZKI PIELĘGNACYJNEJ: Maseczka poprawi kondycję Twojej skóry, wygładzi ją i oczyści pory skóry, skoryguje drobne niedoskonałości, zaś dzięki zawartości olejku ze słodkich migdałów skóra zostanie nawilżona i odżywiona.  Widoczna poprawa kondycji skóry w większości przypadków nastąpi już po jednorazowym zastosowaniu maseczki.

Skład: Porządny, bez zbędnej chemii (może poza substancjami zapachowymi). Co ciekawe, skład na opakowaniu różni się od tego podanego na stronie producenta.

Maris Limus - błoto z morza martwego 
Aqua - woda, rozpuszczalnik 
Lauryl Glucoside - niejonowa substancja powierzchniowo czynna, substancja, myjąca, emulgator O/W 
Prunus Amygdalus Dulcis Oil - olejek ze słodkich migdałów, kondycjoner 
Glyceryl Stearate Citrate - niejonowa substancja powierzchniowo czynna, emulgator W/O, modyfikator reologii 
Cetearyl Alcohol - niejonowa substancja powierzchniowo czynna, emolient tłusty, substancja konsystencjotwórcza 
Glycerin - humekant, hydrofilowa substancja nawilżająca 
Caprylic/Capric Triglyceride - emolient tłusty, modyfikator reologii 
Xanthan Gum - modyfikator reologii 
Panthenol - prekursor witaminy B5, hydrofilowa substancja nawilżająca, humekant 
Tocopheryl Acetate - antyoksydant, hamuje TEWL, zapobiega podrażnieniom i łagodzi je 
Hyaluronic Acic - humekant, substancja nawilżająca, kondycjoner 
Phenoxyethanol - konserwant 
Benzoic Acid - konserwant 
Dehydroacetic Acid - konserwant 
CI 77266 - barwnik 
Parfum - substancje zapachowe
Źródło: CosIng, kosmopedia.org

Cena regularna: 5,50 zł (w sklepie internetowym)
Pojemność: 10 ml
Dostępność: znalazłam je w sklepie internetowym, dostaniecie je także w drogeriach, np. w Rossmanie

Moja opinia. 
Opakowanie: Aluminiowa saszetka. Jak wiecie nie przepadam za tego typu opakowaniami. Graficznie dość ciekawie i ładnie. 
Konsystencja: Maseczka ma konsystencję lekkiego, wilgotnego błota, dobrze się rozprowadza pędzelkiem. 
Kolor: Błotny, lekko zielonkawy. 
Zapach: Bardzo trudny do scharakteryzowania, subtelny, ledwie wyczuwalny. 
Pojemność/wydajność: Opakowanie w którym znajduje się 10 ml maseczki wystarczy na aplikację na twarz i szyję, na dekolt niestety już nie.

Co mi się podoba:
+ doskonale się rozprowadza pędzelkiem
+ ma dobrą konsystencję, nie spływa ze skóry
+ nie zasycha (ale może to kwestia długości trzymania produktu na skórze)
+ łatwo się zmywa gąbeczką
+ skóra jest dobrze, choć w delikatny sposób oczyszczona
+ skóra jest gładka i sprężysta
+ nie przesusza skóry, wręcz delikatnie ją nawilża
+ po zmyciu maski nie mam natychmiast konieczności aplikacji kremu
+ po zmyciu maski skóra na policzka była lekko zaczerwieniona, jednak szybko ten efekt zniknął

Co jest mi obojętne:  
+/- cena
+/- dostępność

Co mi się nie podoba:
- podczas zmywania trzeba bardzo uważać, bo brudzi wszystko naokoło
- maseczkę trzymałam przez ok. 5-6 minut, gdyż podczas zabiegu czułam mrowienie i szczypanie na policzkach 


W kilku słowach: Maseczka bardzo fajnie się sprawdziła. Oczyściła pory, wygładziła skórę, nawilżyła ją. Po zmyciu maski skóra była zdrowo zaróżowiona i wyglądała bardzo promiennie. Pomimo dyskomfortu jaki odczuwałam podczas zabiegu (szczypanie  okolicy policzków), maseczka warta jest wypróbowania, bo na prawdę fajnie działa.

Czy kupię ponownie?
TAK

Ocena ogólna:
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję producentowi marki White Flower's Experience
za możliwość przetestowania produktu.

Opinia jest subiektywna, a fakt otrzymania produktu nieodpłatnie nie miał na nią wpływu.

Pozdrawiam,

29 komentarzy:

  1. Lubię ich maseczki zwłaszcza wersję do cery trądzikowej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie wypróbowałam tylko tę, ale na pewno skuszę się i na inne :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ja najbardziej lubię algi, ale z takimi, gotowymi, mniej jest babrania.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ja też, choć niestety moje lenistwo daje o sobie znać i rzadko ich ostatnio używam. A zapasy rosną...

      Usuń
  4. Lubie ich maseczki, generalnie jestem maseczkowy potwór hrehre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę regularności, ja mam z tym ogromny problem...

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Ja osobiście wole wersje w tubkach, a moimi ukochanymi maskami są, jak wspomniałam, algi, jednak nawet takich w saszetkach nie chce mi się za często aplikować, a co dopiero alg wymagających rozrobienia.

      Usuń
  6. Ja lubię takie maski błotne -są fantastyczne;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa propozycja. Błoto w tego typu produktach bardzo mnie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to świetna alternatywa dla maseczek glinkowych :)

      Usuń
  8. Nie znam, ale mam jakieś błotko - wymieszam coś sama :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie by się nie chciało, jednak lenistwo jest chyba moją największą wadą...

      Usuń
  9. Moja mama bardzo ją lubi ale u mnie wywowała takie pieczenie, że szok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie troszeczkę podrażniła, ale po zmyciu nie było ani zaczerwienionej skóry, ani uczucia pieczenia, itp.

      Usuń
  10. mialam z tej serii sol z morza martwgo ,ale maske tez bym wyprobowala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam jeszcze dwie maski, błotko w formie proszku i sól, z którą nie bardzo wiem co zrobić...

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Ja również, choć ciągle brakuje mi samozaparcia aby je stosować.

      Usuń
  12. Akurat te maseczki w saszetkach sprawdziły się u mnie, ale w dużym opakowaniu bardzo podrażniła moją skórę twarzy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie stosowałam jeszcze wersji w duży opakowaniu, ta w saszetce nie podrażniła mi skóry, ale spowodowała pieczenie, przez co szybkiej ją zmyłam niż zalecony czas.

      Usuń
  13. Nie miałam jeszcze tej maseczki, ale skład ma faktycznie ładny, więc może w przyszłości się skuszę :) Bardzo ładne to zdjęcie na samym końcu wpisu, hihi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto ja wypróbować :) Dziękuję :)

      Usuń
  14. Ja już znalazłam swoją idealną maseczkę nie dość, że jest zamknięta w tubce to działa i pachnie dlatego te co mam zużyję i na następną nowość się nie skusze. :)

    OdpowiedzUsuń