wtorek, 31 grudnia 2013

Kosmetyczne (i nie tylko) hity roku 2013


W blogosferze i całym Internecie pora na podsumowania roku, u mnie również, choć z trochę innej strony. Napiszę Wam o produktach, które poznałam w roku 2013 i zajęły stałe miejsce w mojej kosmetyczce, łazience i życiu. Enjoy :)

MAKIJAŻ
Rimmel Stay Matte - puder prasowany (Transparent)

Choć moim niekwestionowanym ulubieńcem wśród pudrów do twarzy pozostaje Complexion Perfection marki ELF (recenzja), ze względu na jego cenę, słabą wydajność i praktycznie nieistniejącą dostępność stacjonarną zmuszona byłam do wypróbowania innego pudru. Przypadkiem trafiłam na kompaktowy, transparenty Rimmela i... przepadłam. Obecnie zużywam już drugie opakowanie i jestem z niego bardzo zadowolona. Daje śliczne, półmatowe wykończenie, nie pozostawia widocznej warstwy na skórze, jest transparentny i doskonale stapia się ze skórą. Poza tym ma świetną cenę i doskonałą dostępność. Zapewne kiedyś wrócę do mojego ELFowego ulubieńca, do tego czasu jednak to Rimmel pozostanie w mojej kosmetyczce na dłużej (pomimo obecności w niej i sławnego Ben Nye i niemniej sławnego Vichy Dermablend).

Oriflame WonderLash Mascara (black)

Tusz do rzęs to mój obowiązkowy element makijażu. Mogę nie kłaść cieni, podkładu czy różu, ale brwi i rzęsy muszę mieć podkreślone. Przez wiele lat używałam różnych tuszy, często je zmieniałam nie pozostając wierna na dłużej żadnemu z nich. Jedne były lepsze, inne gorsze. Tę maskarę poleciła mi moja bratowa in spe (pozdrowienia dla Ciebie Gosiu :*) i... przepadłam. Maskara pięknie wydłuża rzęsy, lekko je pogrubia i podkręca, cudownie wręcz rozczesuje. Obecnie zużywam już trzecie opakowanie i na pewno nie będzie moim ostatnim. Tusz ma jedną wadę - jest dość drogi w cenie regularnie, w promocji natomiast możemy go kupić za ok. 20 zł.

Eveline Volumix Fiberblast Mascara (black)

Aż trudno uwierzyć, że produkt kosztujący 10 zł i kupiony w Biedronce może być tak rewelacyjny. A jednak jest to jedna z najlepszych maskar jakie miałam okazję kiedykolwiek używać. Pięknie podkreślała rzęsy, genialnie je rozczesywała, nie osypywała się i nie odbijała naokoło oczu. Jednym słowem hit.
Do szerszej recenzji odsyłam TUTAJ.

Revlon Colorstay - podkład do cery normalnej i suchej (110 Ivory)

Ten podkład również poleciła mi Gosia. Występuje w dwóch rodzajach, w zależności od typu skóry, ma również bardzo dużą gamę kolorystyczną zaczynającą się od odcieni bardzo jasnych. Kupiłam kolor najjaśniejszy, który w okresie letnim, pomimo praktycznie braku opalenizny był dla mnie za jasny. Teraz jest idealny. Podkład jest dość ciężki, nieumiejętnie nałożony może tworzyć smugi i zacieki, ma za to doskonałe krycie i w wersji do skóry normalnej i suchej nie przesusza jej. Wadą jest również brak jakiegokolwiek aplikatora - buteleczka ma po prostu wielką dziurę, a także dość wysoka cena regularna. Za to efekt jaki daje na skórze jest fenomenalny - wygładza, wyrównuje koloryt, pięknie kryje zaczerwienienia. Polecam.
Produkt jeszcze nie doczekał się szerszej recenzji, ale na pewno niebawem się to zmieni.

Avon - baza pod cienie

Choć moją ulubioną bazą pod cienie pozostaje ArtDeco, gdy na początku roku mi się skończyła postanowiłam wypróbować bazę AVON, która akurat była w promocji za niecałe 13 zł. Baza okazała się nadzwyczaj dobrym produktem. Choć nie podbija koloru cieni, utrwala je na cały dzień, zapobiega ich rolowaniu na powiekach i ważeniu się, ponadto jest szalenie wydajny - używam go niemal rok, a zużyłam maksymalnie pół opakowania. Jest to na prawdę dobry i tani produkt, co może być zadziwiające w stosunku do produktów tej marki. Cena regularna jest niestety dość wygórowana, ale często jest dostępny w promocji nawet za niespełna 10 zł. Do pełnej recenzji odsyłam Was TUTAJ.

PAZNOKCIE
Lakiery do paznokci Essie

Przez bardzo długi czas z zazdrością czytałam posty i oglądałam filmiki na których dziewczyny zachwalały tę bardzo znaną markę. Osobiście nie uśmiechało mi się wydać ponad 30 zł na jeden lakier, więc tylko do nich wzdychałam. Jednak w tym roku kilka sklepów internetowych (m.in. ezebra.pl) zrobiły promocję na kultowe lakiery i można je było kupić po niespełna 10 zł za sztukę. Obok takiej okazji nie mogłam przejść obojętnie i zaczęłam kupować je niemal hurtowo. W chwili obecnej posiadam w swojej kolekcji kilkanaście sztuk tych lakierów. Mają piękne kolory, świetne pędzelki, doskonałą trwałość. Mogłyby mieć lepsze krycie, ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Na pewno pozostanę im wierna, a moja kolekcja zapewne będzie się stale powiększała.

Seche Vite

Gdy maluję paznokcie nie ma dla mnie nic gorszego niż wielogodzinne czekanie aż lakier wyschnie. Dlatego od lat stosuję wysuszacze do lakieru. Moim pierwszym wysuszaczem, który z resztą do tej pory bardzo lubię, był Insta-Dri od Sally Hansen. Gdy mi się skończył nie mogłam jednak oprzeć się internetowej legendzie wśród lakierów wykończeniowych czyli Seche Vite. Lakier mam już prawie rok, zużyłam do tej pory trochę ponad pół buteleczki i nadal bardzo go sobie chwalę. Podobno gęstnieje, glucieje i przestaje się nadawać do czegokolwiek, mój trochę może zgęstniał, ale nadal doskonale się sprawdza do wykończenia manikiuru. Bardzo przyspiesza wysychanie lakieru, niesamowicie nabłyszcza paznokcie i sprawia, że każdy lakier wygląda ekskluzywnie i 'żelowo'. Gdy już przestanie się do czegoś nadawać wypróbuję niemniej osławiony Essie Good To Go. Niemniej Seche Vite pozostaje jak na razie moim hitem.
Jeśli interesuje Was pełniejsze recenzja, zachęcam do lektury TUTAJ.

Burt's Bees - cytrynowe masełko do skórek 

Skórki to był mój problem od zawsze. Dość mocno narastają na paznokieć, są trudne do okiełznania i dość mocno wysuszają się. Gdy usłyszałam o tym produkcie w jednym z filmików na YT (jestem niemal pewna, że mówiła o nim Nissiax) musiałam je kupić. W Polsce dostępne jest niestety tylko na allegro (pewnie też na e-bay) i jest dość drogie, ale wydajność, zapach i działanie rekompensuje wszelkie niedogodności. Polecam z całego serca, bo to cudeńko robi prawdziwe magiczne sztuczki z naszymi skórkami. Do pełnej recenzji odsyłam TUTAJ.

PIELĘGNACJA
Bath & Body Works - mydło do rąk w piance


Gdybym nie dostała tego produktu na jednym z blogerskich spotkań, pewnie nawet bym nie wiedziała o jego istnieniu. Ja dostałam wersję cytrynową, która urzekła mnie swoim zapachem, konsystencją i działaniem. Niestety cena tego cuda (w sprzedaży regularnej niespełna 30 zł.), dostępność oraz słaba wydajność sprawiają, że pozostanie zapewne tylko w sferze marzeń. Jednak jeśli macie gdzieś sklep pod ręką, a mydło jest w promocji, szczerze Wam polecam. Pełną recenzję tego produktu możecie przeczytać TUTAJ.

Szampon Olsson

Firma była mi zupełnie obca i pewnie nadal mogłoby tak być, gdyby nie jedno z blogerskich spotkań na którym każda uczestniczka dostała ten właśnie szampon plus produkt do stylizacji. O ile pianka okazała się u mnie totalnym niewypałem, o tyle szampon skradł moje serce. Wiem, że produkt ten nie u każdego się sprawdził. U niektórych powodował wysyp łupieżu i okropne swędzenie głowy. Mnie natomiast zachwycił. Włosy są po nim cudownie gładkie i błyszczące, nie puszą się (a moje mają do tego tendencje), doskonale się rozczesują i wyglądają na idealnie zdrowe. Mam jego spore zapasy, bo dostałam niezużytą resztę od Alicji - Kapryska oraz Gosi - Margotki, więc chwilowo nie dokupię, ale zapewne jeszcze kiedyś do niego wrócę. Pełna recenzja produktu TUTAJ.

Pilomax Maska do włosów farbowanych jasnych

To kolejny produkt, który miałam okazję poznać dzięki blogerskim spotkaniom.
Również wiem, że nie u każdego się ta maska sprawdza, u mnie działa jednak rewelacyjnie. Pięknie nawilża włosy, wygładza je, ujarzmia. Sprawia, że są cudownie gładkie i błyszczące, wyglądają na mocne i zdrowe. Z całą pewnością będę wracać do tego produktu. Szerzej pisałam o tej masce TUTAJ.

Athena 7 Minute Lift

Gdy otrzymałam ten produkt do testowania, podeszłam do niego z dużym dystansem i niedowierzaniem. Krem, który w 7 minut wygładza zmarszczki? Brzmi niedorzecznie. A jednak rzeczywistość zweryfikowała moje wątpliwości. Krem faktycznie w 7 minut wygładza skórę, sprawia, że zmarszczki znikają, a skóra staje się nieskazitelna. U mnie efekt nie jest mocno widoczny, bo nie mam jeszcze zbyt wielu zmarszczek, a te które są są raczej dość płytkie, jest jednak na tyle widoczny, abym zechciała stosować go dłużej by sprawdzić czy efekty staną się trwałe.
Choć produkt jest kosmicznie wręcz drogi, jeśli efekty będą się utrzymywały wart jest tych pieniędzy, bo niejednej z nas zastąpi drogie zabiegi z zakresu chirurgii estetycznej.
Moje pierwsze zachwyty tym produktem opisałam TUTAJ.

AKCESORIA
Jajko do podkładu Ebelin

Beauty Blender swoją sławę zawdzięcza głównie bloggerowi i Youtube. Osobiście, choć chętnie wypróbowałabym oryginał, nie zamierzam wydać prawie 90 złotych na gąbeczkę do makijażu. Podążając jednak za sławą oryginału, wiele firm pokusiło się o wypuszczenie podróbek słynnego jajka. Jedne są gorsze, inne lepsze. Osobiście najbardziej przypadło mi do gustu 4 razy tańsze od oryginału jajko marki Ebelin, dostępne stacjonarnie w niemieckich drogeriach DM, a w Polsce za pośrednictwem wszędobylskiego Internetu (m.in. na cytrynowa.pl, gdzie ja je kupiłam).
Jajka używam już jakiś czas i jestem z niego bardzo zadowolona. Wprawdzie moje już się trochę podniszczyło, ale nadal doskonale kładzie się nim podkład. Najbardziej cenię je za to, że nawet mocno kryjące podkłady, jak opisany wyżej Revlon Colorstay, nim nałożone wyglądają naturalnie, nie tworzą smug i zacieków ani efektu maski, choć niestety trudno go z niego domyć. Ale jajko, podobnie jak kolejny bohater dzisiejszego posta, pozostanie ze mną na pewno na długi czas.

Pędzle z E-baya

Swego czasu w blogosferze panował istny szał na pędzle dostępne na e-bay, wyglądające jak siostrzane produkty kultowej marki Real Techniques. Ja również uległam tej chwilowej modzie i kupiłam sobie dwa pędzelki marki Joursna.
Pędzelki są porządnie wykonane, mimo wielu już "prań" nie rozpadły się a włosie zachowało miękkość, świetnie się domywają nawet z bardzo gęstych i ciężkich podkładów, przyjemnie się z nimi pracuje i są tanie. Czy można chcieć czegoś więcej?
Dla mnie niezastąpione przy nakładaniu podkładu, do spółki z opisanym już jajkiem.

Tangle Teezer

Kolejny kultowy produkt, dla mnie prawdziwy hit. Nie mam wprawdzie długich włosów, ale są bardzo problematyczne, lubią się plątać i ciężko je rozczesać. I choć TT do tanich nie należał, nie żałuję zakupu tej osławionej w Internetach szczotki. Jest lekka, ale niezwykle trwała, choć w pierwszym kontakcie sprawia wrażenie tandetnej. Swoją mam już niemal rok i jak na razie nic złego się z nią nie dzieje. Mam również wersję kompaktową, która jest mniejsza, cięższa, sprawia wrażenie solidniejszej i ma specjalną nakładkę, aby nie niszczyła się w podróży. Jest ze mną zawsze, gdy wyjeżdżam, towarzyszy mi również na siłowni. I choć nie jest to wydatek mały, do włosów, które się plączą mogę z całego serca polecić.

Glov - rękawica do demakijażu

Ta rękawica to prawdziwa magia. Moczysz w czystej wodzie, i bez użycia jakiegokolwiek detergentu zmywasz cały makijaż. Nie wierzyłam, dopóki sama nie spróbowałam, ale to na prawdę działa. Rękawica nie tylko doskonale zmywa makijaż, zapewnia naszej skórze również delikatny peeling, zapobiega podrażnieniom i jest bardzo łatwa do doczyszczenia - wystarczy zwykłe mydło. Jedyną wadą jest dość długi czas schnięcia, dlatego nie wyobrażam sobie zabierać jej w podróż. Kilka zdań więcej na temat tego produktu możecie przeczytać TUTAJ.

NIEKOSMETYCZNE
Yankee Candle

Świec tej marki nie używam, bo niestety ich ceny skutecznie mnie zniechęcają, za to woski Yankee Candle pokochałam całym sercem, i zajęły już stałe miejsce w moim domu. Uwielbiam za różnorodność i ogromny wybór zapachów, przystępną cenę, wydajność i łatwość stosowania i na pewno w przyszłym roku będą mi codziennie umilały czas spędzony w domu.

Dafi


Woda jest niezbędna do życia. Dobrze też jeśli jest czysta i nie zmienia smaku kawy czy herbaty. Ja osiągam ten efekt dzięki dzbankowi filtrującemu marki DAFI. Otrzymałam go w ramach współpracy i od tamtej pory stale jest używany w moim domu nie tylko do filtrowania wody dla nas, ale także dla naszych dwóch futrzaków, którym z resztą taka przefiltrowana woda smakuje znacznie bardziej niż zwykła kranówka. Już nawet na siłownię nie kupuje wody butelkowanej, tylko używam tej filtrowanej. DAFI na pewno zostanie z nami na zawsze i polecam go każdemu kto używa wody kranowej do gotowania, przyrządzania ciepłych napojów czy ma w domu zwierzaki. Obecnie DAFI można kupić również stacjonarnie, widziałam je np. ostatnio w Rossmanie. Więcej o tym świetnym filtrze w dzbanku pisałam TUTAJ.

Tak wyglądają moje hity mijającego roku. Sporo się tego nazbierało.
A jak z Waszymi hitami?

Kolejność produktów jest przypadkowa.

Pozdrawiam,

36 komentarzy:

  1. Ciągle się zastanawiam nad pędzlami Ebaya, jednak skutecznie odstrasza mnie proces zapłaty, boję się, że czegoś nie zrobię, nie zrozumiem, muszę znaleźć kogoś znajomego, kto tam kupuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też obawiałam się tego całego pay-pala, ale to jest banalnie proste, można go połączyć z kartą kredytową lub płatniczą i wtedy już w ogóle nie ma problemu. Polecam Ci, bo na e-bayu bywają na prawdę świetne okazje :)

      Usuń
  2. Ciekawe hity :)
    Ja dzięki Seche maluję paznokcie :) Za to Essie mam 2 i jakoś mnie nie zachwyciły.Wolę miss sporty i GR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem właśnie, że Essie nie każdemu przypada do gustu. Ja absolutnie uwielbiam te lakiery.

      Usuń
  3. Długo już chodzę za tą bazą z Avonu, w końcu się muszę na nią skusić. Na temat Seche Vite wypowiadałam się już ostatnio ;p podobnie Olsson - niestety nie powalił mnie na kolana... Ale za to pędzle z ebaya to już hit :) Po każdym praniu jestem zachwycona bardziej.
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz, mogę Ci ją zamówić, jest teraz w promocji za 9.99, a na prawdę jest dobra. Pędzle z e-baya uwielbiam, mam tylko te dwa i jestem nimi absolutnie oczarowana :)

      Usuń
  4. Moje odkrycia są bardzo podobne :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pokaźni ulubieńcy :)
    U mnie też zdecydowanie Revlon ColorStay i Essiaki to hity :)
    Sache Vite był u mnie ulubieńcem, ale na początku i gdzieś do połowy buteleczki, ponieważ później zobaczyłam na własnych paznokciach o czym to wszystkie dziewczyny mówią, gdy słyszałam "ściąga lakier". Nie dość, że gęstniał bardzo szybko i poniżej połowy pojemności z trudem dało się go rozprowadzić, to dosłownie na moich oczach zbierał lakier do środka. Wyglądało to mega nieestetycznie, bo ledwo po pomalowaniu, a paznokcie wyglądały, jakby były co najmniej po 4-5 dniach noszenia, bo z odrostem od macierzy i jakby startą końcówką. Ale dzięki SV paznokcie przecudownie lśnią i żadnym innym produktem nie da się uzyskać takiego cudnego efektu, bo paznokcie wyglądają, jak hybrydy :)

    Mydełko z Bath & Body Works też bardzo lubiłam i jak kiedyś będę w Warszawie i będzie na nie promocja, to na pewno zakupię :)

    Mam Beauty Blender i uwielbiam, nawet znalazł się w moich ulubieńcach :) Udało mi się go wygrać w konkursie ShinyBoxa, ponieważ zgadzam się z Tobą, że nie kupiłabym tego jajeczka z tyle pieniędzy.

    Pędzel z Joursna też mam, ale w innym kształcie i również go uwielbiam. Jest świetny jakościowo, a Olusia kupiła mi go jakoś za 10 zł :) Coś czuje, że skuszę się na taki, jak Ty masz :)

    Tangle Teezer będzie mój w przyszłym roku :) Tak samo, jak pomadka Russian Red i róż(jeszcze nie wiem, jaki odcień :P) z Maca :)

    Woski YC i dzbanek Dafi też bardzo lubię :)

    Ale się rozpisałam :P hehehe to jeszcze Ci życzę Wszystkiego Najlepszego na Nowy Rok :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagi :) Tobie również życzę wszystkiego najwspanialszego w nowym roku :)

      Usuń
  6. Z Twoich ulubieńców moimi stały się tylko woski YC :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Avon już nie raz mnie zaskoczył - niby taka niepozorna marka, ale czasem uda im się wypuścić jakiś "hit" :) Kasiu, wszystkiego dobrego na Nowy Rok! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Avon ma swoje perełki, ale nie brak mu również gigantycznych bubli. Tak to już z tymi katalogowymi markami bywa.
      Dla Ciebie również wszystkiego najwspanialszego na ten nowy rok :)

      Usuń
  8. rzeczywiscie, super hity ;)
    ja strasznie chcialabym przetestowac te mydelka z bbw ale u mnie nigdzie nie ma zadnej drogerii,w ktorej moglabym je zakupic :(
    a z Twojej listy ja moglabym polecic puder z rimmela, swietnie sie u mnie sprawowal, jednak wymienilam go na puder sypki z manhattanu i jest o wiele lepszy :) cenowo manhattan jest troszkę droższy ale na promocji mozna go kupic taniej niz stay matte ;)
    co do bazy pod cienie ja używam z virtuala, to była moja pierwsza baza i ostatnia właściwie, bo używam jej od około 2 lat i nadal jest jej około połowę :) polecam.
    na szczotkę TT również miałam ochotę, ale cena jest dosyc wysoka i jednak stwiedzilam, ze moje wlosy nie sa taki zle w rozczesywaniu i chyba pozostawie jej zakup na czas przyszly ;D
    a woski Yankee Candle też uwielbiam, a poznalam je dopiero w tym roku, w drugiej polowie :) jednak fakt, cena swiec odrzuca, chyba bym tyle nie dala za 'zwykla' swiece ;)
    a moim hitem w tym roku okazał się jeszcze tusz z lovely (ten zolty :)) curling pump up :), także eyeliner z bell kupiony w biedronce za około 7-8 zł :) jest super i o wiele lepszy od tego z wibo :)

    pozdrawiam! :) i zycze szczesliwego nowego roku :)!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Produkty B&BW dostępne są niestety tylko w ich firmowych sklepach, wiem, że na pewno mają salon w Warszawie. No i opłacają się tylko w przypadku promocji. Nie dałabym 30 zł za mydło.
      U mnie baza z Virtuala zupełnie się nie sprawdziła. TT kupiła, bo moje włosy są strasznie problematyczne w rozczesywaniu, więc po co się męczyć. A ten kawałek plastiku wart jest swojej ceny :)
      Wszystkiego najpiękniejszego w nowym roku :)

      Usuń
  9. z Twoich ulubieńców tylko YC mam - ale krótko bo jeden dzień ;D Wczoraj dostałam pierwszy wosk :) ale kilka chciałabym wypróbować jak np. mydełka B&BW :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pokochałam te woski od pierwszego zapachu, choć nie wszystkie są równie ujmujące. Ale to oczywiście kwestia gustu :)

      Usuń
  10. Widzę, że kilka rzeczy powtarza się i u mnie ;) Jak np. woski czy lakiery :) Ten tusz z Oriflame miałam, podobnie jak jajeczko ebelin ;) Tangle Teezer to zdecydowanie mój ulubieniec :) Pozdrawiam i dodaję do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O tak, tusz z Oriflame i Color Stay rządzą. Zgadzam się również z Dafi. Ciekawi mnie szczota TT, ale na razie nie kupię.
    Zostałam kilka razy wymieniona... no ja nie mogę. +10 do charyzmy na dzisiaj :*
    Dziękuję za odwiezienie Krówki do weta. Ja po kolejnej nocy przy niej padłam i wstałam dopiero o 13.00 :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ofkors, zasłużyłaś na pochwałę :)
      Nie ma sprawy, zawsze polecam się jako kierowca, dostawca kurczaków, żwirku i jedzenia dla kotów, tragarz, inne*
      * niewłaściwe skreślić.

      Usuń
  12. Dziękuje ślicznie za życzenia :)
    Szampon z Olsson też mnie zachwycił :) oszczędzam ile się da ale już jest na wyczerpaniu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja dzięki Gosi i Alicji mam jeszcze spory zapas, ale też oszczędzam jak mogę :)

      Usuń
  13. Widzę sporo moich ulubieńców :)
    Wszystkiego dobrego w 2014 :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję bardzo, dla Ciebie również życzenia najwspanialszego nowego roku :)

    OdpowiedzUsuń
  15. kocham lakiery essie, masełko burt's bees i tangle teezera :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawe produkty, ale znam tylko szczotkę TT bo mam ją już 3 lata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak po takim czasie się sprawuje? Nadal równie dobrze jak na początku?

      Usuń
  17. z Twoich hitów znam tylko Revlon, TT i Essie. Przyznam, że co do dwóch pierwszych produktów się zgadzam, jednak jeśli chodzi o lakiery Essie to mnie jakoś nie zachwycają (chodzi głównie o to, że szybko mi odpryskują :()

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że przy lakierach Essie bardzo wiele zależy od sposobu nakładania. Ja zawsze najpierw odtłuszczam paznokcie alkoholem, później kładę warstwę podkładu (najczęściej NailTek II Foundation), dwie warstwy lakieru i na koniec wysuszacz (obecnie Seche Vite). Tylko raz mi się zdarzyło, że lakier odchodził całymi płatami już na drugi dzień, ale nie odtłuściłam wtedy płytki. Generalnie Essie trzyma się u mnie na paznokciach nawet tydzień, a zmywam go tylko dlatego, że chcę innego koloru.

      Usuń
  18. Właśnie zdenkowałam ten tusz z Oriflame, był całkiem ok, ale nie jest to mój hit i znalezienie mojego idealnego tuszu wciąż przede mną... :)

    OdpowiedzUsuń