sobota, 19 marca 2022

Tęsknię...


Gdy rozpoczynał się ten rok, 2022, liczyłam na to, że po dwóch latach pandemii wrócimy do normalności. Do zwyczajnej, nudnej codzienności. Bez maseczek, bez testów, bez strachu, że za chwilę nas zamkną, albo ugrzęznę w domu z pozytywnym wynikiem.

Chyba każdy z nas czekał na nadchodzącą wiosnę z nadzieją i odrobiną radości, że wreszcie w tym roku będzie można realizować odwieszone na pandemiczny kołek plany.

Ale los miał dla nas inny scenariusz.

Tęsknię już za nudną normalnością sprzed 2020 roku, za zwyczajnością. Tęsknię za normalnymi, codziennymi zmartwieniami. Przyznam nieśmiało, że tęsknię też za podróżami, których cholernie mi brakuje. Pomimo mojej introwertycznej natury, lubię poznawać nowe miejsca, włóczyć się bez celu uliczkami nowych, nieznanych jeszcze miast, kocham podróżowanie samo w sobie - loty samolotami, godziny spędzone w pociągach czy długie trasy samochodem. Kocham hotele z ich śnieżnobiałą pościelą i śniadaniowym bufetem, puszyste białe ręczniki i jedzenie podane pod nos.

Wiem, że mierzymy się teraz ze znacznie większymi zmartwieniami, ludzie tracą dach nad głową, cały swój dobytek i uciekają w popłochu z jedną walizką (a czasem nawet bez) w poszukiwaniu bezpiecznego azylu. A ja tęsknię za czasami, gdy naszym największym zmartwieniem były nowe ustawy wprowadzane przez nasz "rząd".

Ale nadchodzi wiosna, czas odradzającego się życia, zieleni i śpiewu ptaków. I ta pora roku, ze słońcem na błękitnym niebie, wlewa w moje serce nadzieję, że w końcu będzie normalnie i nudno.

Jak mawia stare, chińskie przysłowie "Obyś żył w ciekawych czasach" - ja już nie chcę. Chcę żyć w czasach nudnych i w dużym stopniu przewidywalnych. Chcę powrotu do normalnej codzienności.

Wasza Kasia

Źródło: Instagram @the.pinklemonade


piątek, 11 marca 2022

Make love, not war...

Nie rozumiem idei wojny. Nie dociera do mnie jak ktoś (bo na miano człowieka ktoś taki nie zasługuje), popijając poranną kawę, wpada na pomysł "a może dzisiaj najadę inny kraj?". Nie rozumiem, w jakim celu można zaatakować niewinnych ludzi, którzy spokojnie sobie żyją na własnym terenie, nikomu nie robiąc krzywdy.


Ostatnie dwa tygodnie żyłam jak w dwóch równoległych światach. Z jednej strony Rosja najechała Ukrainę, w moich oczach i oczach całego świata, zupełnie bez powodu, bez przyczyny. Ukraina nie zrobiła nic, co mogłoby doprowadzić obcy kraj do ataku zbrojnego. Z resztą trudno mi sobie wyobrazić jakiekolwiek zachowanie nie będące atakiem, które może doprowadzić inny kraj to wypowiedzenia wojny.

Z drugiej strony, słońce dalej świeci na niebie, w powietrzu czuć już zbliżającą się wiosnę, ja zajmuję się swoimi sprawami - pracuję, robię zakupy, czytuję Instagram, rozmawiam z tatą i babcią. Normalne, codzienne życie. Z tą różnicą, że nic już nie jest normalne. A ja dzień zaczynam i kończę na portalach informacyjnych, by dowiedzieć się, co się wydarzyło, czy Rosja posunęła się do przodu, czy Ukraina się nie poddała i walczy dalej.

W mojej głowie nie mieści się, że świat dalej żyje swoim życiem, z tą różnicą, że tuż za miedzą toczy się wojna. Wojna, która nie wiadomo do czego dalej doprowadzi.

Moje ciało jest spięte do granic możliwości, a każdego wieczora, gdy kładę się spać, proszę opatrzność, aby następnego dnia obudzić się w świecie, na którym panuje pokój. Każdego dnia poszukuję informacji o tym, że P**** się poddał, że się wycofał, albo że zniknął, a świat może wrócić do normy. Ale czy tak będzie? Raczej nie. Po tej wojnie świat już nigdy nie będzie wyglądał tak samo.

A poza oczywistymi "kosztami" w postaci ludzkiego życia (dosłownie, i w przenośni), nie rozumiem po co narażać się na sankcje, ekonomiczne i polityczne wykluczenie, poniesienie ogromnych kosztów finansowych, by zrujnować czyjąś ojczyznę, a przy okazji i swoją własną. Przecież nawet, jeśli uda im się zdobyć Ukrainę (choć podobnie jak cały świat mam nadzieję, że jednak nie) to będzie zrujnowany kraj. I odbędzie się to kosztem Twoich własnych obywateli, bo Rosjanie już mocno dostali po dupie za tę wojnę. 

I żal mi tych wszystkich niewinnych ludzi, którzy spokojnie sobie żyli, nikomu nie robili krzywdy, ale jakiś ktoś postanowił zniszczyć ten ich spokój.

Czuję złość, bezsilność i bezkresny smutek, a do tego strach - co będzie dalej i kiedy oraz jak to się skończy.

I zastanawia mnie tylko, dlaczego ludzie nie uczą się niczego na podstawie historii... Jak po tym, co się działo podczas II WŚ ktokolwiek może wpaść na taki pomysł. Mój umysł tego nie ogarnia...

Wasza Kasia