poniedziałek, 31 grudnia 2012

Wszystkiego najwspanialszego w Nowym Roku + promocja w Douglas'ie

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Moi kochani, z okazji kończącego się roku,
pragnę Wam życzyć, aby przyszły 2013 nie był gorszy niż mijający,
by Wasze noworoczne postanowienia potrwały dłużej niż jeden dzień,
Wasze plany zostały w pełni zrealizowane, a marzenia spełniły się
jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.
I pamiętajcie, że 13-stka to szczęśliwa liczba :)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A ponieważ dzisiaj odwiedziłam SCC postanowiłam wstąpić do Doglas'a po bazę peel-off z Essence i przy okazji kupiłam jeszcze dwa piękne lakiery do paznokci, nieświadomie korzystając z promocji 3 w cenie 2. Przy zakupie trzech produktów, trzeci najtańszy dostajecie gratis. Zachęcam do skorzystania :)


niedziela, 23 grudnia 2012

Niekosmetycznie - trochę przedświątecznej i przednoworocznej inspiracji

Znalezione na YT. Nawet nie rozumiejąc angielskiego można zrozumieć jak wielkie samozaparcie trzeba mieć aby dokonać czegoś takiego. Bardzo inspirujące.
Film o tym, aby nigdy się nie poddawać i walczyć tak długo, jak długo starczy nam sił.


piątek, 21 grudnia 2012

Wesołych Świąt

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Moi kochani, życzę Wam aby te Święta były wspaniałe,
szczęśliwe i magiczne, prezenty przeszły Wasze najśmielsze oczekiwania,
wigilijne potrawy smakowały wyjątkowo i nie odkładały się na biodrach,
choinka pachniała lasem, nawet ta sztuczna,
a Wasi najbliżsi sprawili, że poczujecie się znowu jak za dawnych, dziecięcych czasów.

Wesołych Świąt!

Kasia

czwartek, 20 grudnia 2012

Recenzja - Joanna - olejek do kąpieli i pod prysznic kawa i śmietanka

Lubię słodko pachnące preparaty zarówno do kąpieli jak i do smarowania ciała. Moje ulubione zapachy to czekolada, cynamon, kokos i kawa. Jak więc zobaczyłam w sklepie olejek pod prysznic o zapachu kawy i śmietanki nie mogłam się oprzeć, żeby go nie kupić. Dzisiaj przedstawiam Wam recenzję tego olejku marki Joanna.


Opis produktu (wizaż.pl):
Olejek do kąpieli Naturia o aromatycznym zapachu jednocześnie myje i pielęgnuje ciało. Dzięki unikalnej dwufazowej recepturze nadaje skórze wyjątkowe uczucie gładkości. Naturalne ekstrakty (w zależności od olejku: z truskawki, wanili lub kawy) i proteiny mleczne działają odżywczo i nawilżająco. Wspaniałe rezultaty:
- czysta i wypielęgnowana skóra
- miła, gładka i miękka w dotyku
- przyjemnie pachnąca
Dostępne w 3 wersjach: truskawka i śmietanka, wanilia i śmietanka, kawa i śmietanka.  

Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Sodium Laureth Sulfate, PEG-40 Hydrogenated Castrol Oil, Cocamidoproyl Betaine, Sodium Chloride, Hydrolyzed Milk Protein, Coffea Arabica Extract, Propylene Glycol, Citric Acid, Disodium EDTA, Parfum, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI 42090, CI 16255, CI 19140.

Cena: ok. 6 zł/200 ml 

Moja Opinia. 
Opakowanie: Butelka z średniomiękkiego, przezroczystego plastiku, z zamknięciem na klapkę typu 'klik'. Klapka chodzi dość opornie, jednak nie powoduje to problemów przy używaniu produktu. (1 pkt/1).

Konsystencja/kolor: Olejek ma bardzo rzadką, wodnistą konsystencję, jest dwuwarstwowy, przed użyciem warstwy należy wymieszać. Przez tą wodnistą konsystencję może być mało wydajny, na pewno nie nadaje się do samodzielnego używania, potrzeba myjki lub gąbki. Dwie warstwy są w kolorach brązowym i białym, po wymieszaniu produkt ma barwę bardzo jasno kawową. (0,75 pkt/1).

Zapach: Olejek przepięknie pachnie kawą ze śmietanką, zapach unosi się w całej łazience, niestety nie utrzymuje się na skórze. (0,5 pkt/1). 

Pojemność/wydajność: Butelka o pojemności 200 ml, wydajność jest średnia ze względu na bardzo wodnistą konsystencję. (0,75 pkt/1).



Działanie (5,5 pkt/6):
+ fantastycznie się pieni
+ ładnie oczyszcza skórę
+ nie pozostawia tłustej warstwy na skórze
+ nie przesusza skóry
+ nie podrażnia i nie powoduje ściągnięcia skóry
+/- średnia wydajność


Podsumowanie: Jest to bardzo przyjemny, pięknie pachnący produkt do codziennej pielęgnacji skóry, choć może rozczarowywać konsystencją. Doskonale komponuje się w zestawie z masłem do ciała o tym samym zapachu.

Czy kupię ponownie? Sądzę, że TAK.
Ocena: 8,5 pkt/10

wtorek, 18 grudnia 2012

Niekosmetycznie - otyłość i jej źródło

Do napisania dzisiejszego posta natchnął mnie post u Mary (klik) na temat bardzo dużej nadwagi i tego, że osoba która jest otyła pewnego dnia to dostrzega i stwierdza, że nie chce tak wyglądać.
Tak na prawdę inspiracją było jedno zdanie: "Jak można się doprowadzić do takiego stanu?"
Jako osoba zmagająca się z otyłością właściwie od dziecka, znam problem można powiedzieć od podszewki.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Osoby szczupłe patrzą na otyłe i myślą 'jak można dojść do takiego stanu?', 'dlaczego nie zareagowała wcześniej?'. Ja, choć mam duże problemy z nadwagą, do niedawna myślałam tak samo oglądając w TV programy o osobach z 200-300-kilogramową otyłością. Choć moje kilogramy przy tym to pikuś, też w jakimś okresie życia doprowadziłam się do takiego stanu w jakim obecnie się znajduję.

Nadwagę miałam od zawsze. Od dziecka. Odkąd pamiętam. W moim domu zawsze jadło się dużo, jadło się dobrze, często było ciasto, praktycznie zawsze coś słodkiego. Nie ograniczano nam słodkich napojów, cukierków, ciast i ciasteczek, czekolady, a tyłek rósł. Za dziecka się tego nie zauważało, z resztą dorastałam w czasach gdy otyłość nie była jeszcze wielkim problemem. Gdy jesteśmy dziećmi to rodzice powinni zwracać uwagę na naszą dietę. Gdy tego nie robią, dziecko tyje, przyzwyczaja się do określonego sposobu odżywiania i nawet jeśli lubi sport (ja od zawsze uwielbiałam pływać, jeździłam konno, kochałam łyżwy) to bilans energetyczny i tak wychodzi na plus.
Zapominamy też niestety, że najczęściej (nie twierdzę, że zawsze) nadwaga czy otyłość jest tak na prawdę reakcją ochronną. Uciekamy w jedzenie od problemów, od zmartwień. Często w ten sposób reagujemy na problemy w domu, konflikty z rodzicami, niestabilność emocjonalną. Leczenie nadwagi i otyłości powinno się zaczynać od kilku wizyt u psychoterapeuty, który stwierdzi czy nasz problem ma podłoże emocjonalne, behawioralne (a na prawdę bardzo często tak właśnie jest), czy jest to po prostu kwestia tego, że jemy za 3 osoby zamiast za jedną. Często sami nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wielkie znaczenie w problemie otyłości ma nasza psychika.
A surowe oceny osób szczupłych, uwagi typu 'nie żryj tyle', kpiny, szydzenie i inne zachowania tego typu wcale nam nie pomagają.
Jestem kompulsywnym żarłokiem. Jem gdy jest mi smutno, jem gdy jestem szczęśliwa, jem gdy się stresuję. Rzadko odczuwam fizyczny głód, trudno mi powiedzieć, czy obecnie byłabym w stanie go rozpoznać. Za to doskonale wiem czym jest głód psychiczny. Ochota na coś konkretnego, co na pewno nie będzie dla mnie zdrowe. Uwielbiam słodycze, zwłaszcza czekoladę, kocham jedzenie niezdrowe, tłuste, wysokokaloryczne. Mogłabym żyć na samej sałacie gdyby smakowała jak kanapki z szynką albo schabowy z kapustą.
Jedzenie jest dla mnie silnie związane z emocjami, choć moje problemy nie są wynikiem przeżytej w dzieciństwie traumy. Zawsze byłam otwarta, towarzyska, miałam wielu znajomych, przyjaciół, chłopaka. Chodziłam na imprezy, byłam lubiana i to, że ważyłam więcej niż większość moich rówieśników nigdy nie stanowiło dla mnie problemu. Otaczałam się osobami, którym to nie przeszkadzało. A że innym nie przeszkadzało, to dla mnie też nie było to problemem.
Mam za sobą wiele prób odchudzania. Znam chyba wszystkie bardziej popularne diety na rynku. Wiem, co powinnam jeść, aby schudnąć, czego unikać, ile kalorii powinnam spalać aby waga spadała. Wiem ile i jak powinnam się ruszać, co powinnam wykluczyć na zawsze z mojego jadłospisu, a co ewentualnie mogę jedynie mocno ograniczyć. Z dietetyki mogłabym zrobić doktorat.
Najwięcej udało mi się schudnąć ponad 30 kilogramów, w kilkukilogramowych etapach przez okres 3 lat. Później zapał minął, a waga wróciła do swojego poprzedniego stanu.
Pomimo wielu nadprogramowych kilogramów jestem zdrowa, sprawna fizycznie, dzięki internetowi nie mam problemu z kupowaniem ubrań. Mam przyjaciół i znajomych, jestem towarzyska i otwarta, wykształcona, pogodna.
Nie jest tak, że nie chcę schudnąć. Chcę. Jednak brak mi motywacji. Brak mi napędu. Brak mi chęci do odstawienia jedzenia, które tak kocham i które przez tyle lat było dla mnie paliwem.
Wiem, że aby schudnąć muszę to zrobić sama. Nie istnieje dieta cud ani żadna magiczna pigułka, która sprawi, że w ciągu dnia czy tygodnia zrzucę to, co zbierało się przez lata. A jednak nie potrafię znaleźć w sobie tej motywacji. Czemu? Nie mam pojęcia. Cała ta wiedza i wcześniejsze doświadczenia w żaden sposób nie pomagają mi w podjęciu walki po raz kolejny.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Wiem też, że takich osób jak ja jest całe mnóstwo. Osób, które walczą nie tylko ze sobą, ale ze wszystkimi naokoło. Z niewybrednymi komentarzami, szczupłymi osobami, które widząc osobę otyłą widzą tylko to, że taka osoba je dużo za dużo. Ale to jedzenie prawie zawsze ma swój początek w emocjach.
Nie szukam wymówek. Nie twierdzę, że mam słabą przemianę materii, że prawie nic nie jem i tyję od powietrza, że mam grube kości i jestem genetycznie podatna na nadwagę i otyłość. Wiem, że jeśli się zepnę potrafię tego dokonać, potrafię schudnąć. A jednak gdzieś w środku cichutki głosik pyta 'po co?'.

Do odchudzania trzeba podchodzić z głową. Należy najpierw odkryć i rozwiązać problem dlaczego tyjemy, a dopiero potem radzić sobie z jego efektem, czyli samą otyłością. Bo jeśli nie naprawimy najpierw głowy, po schudnięciu prędzej czy później waga wróci.
Jedzenie to też najgorszy z nałogów. Przy każdym innym można po prostu wyeliminować zapalnik. Ale jedzenia nie możemy wyeliminować. Jeść musimy, bo dzięki temu żyjemy. A jedzenie doprowadza nas do większego jedzenia i błędne koło się zamyka.
Nie podziwiam tych, którzy potrafią schudnąć. Podziwiam tych, którzy potrafią później utrzymać tę nową, niższą wagę. Ponad połowa bowiem osób, które schudły, w ciągu maksymalnie 5-ciu lat wraca do pierwotnej wagi lub ją przekracza. A to dlatego, że skupiły się jedynie na eliminowaniu skutków głębszych problemów, zupełnie nie zaprzątając sobie głowy przyczyną. Bo najpierw musimy naprawić głowę. Nasze myślenie. Wyeliminować zapalnik, który sprawia, że jemy dużo, niezdrowo, tłusto i słodko. Niestety w naszym kraju nadal brakuje specjalistów, psychoterapeutów specjalizujących się w zaburzeniach odżywiania. Bo otyłość jest zaburzeniem odżywania. Skupiamy się na bulimii i anoreksji, leczymy takie osoby najpierw psychologicznie, a dopiero potem zajmujemy się ich wagą. Identycznie należy postąpić z osobami otyłymi. Bo te dodatkowe kilogramy nie biorą się z powietrza. Nadmierne jedzenie jest prawie zawsze wynikiem czegoś głębszego.
Tylko po co zadawać sobie trud, żeby poznać te przyczyny? Przecież jak ktoś waży 100, 120, 150 czy 200 kilo to po prostu żre za pięcioro i tyle. Odstawić mu fast-foody i gazowane napoje, zaciągnąć na siłownię i będzie po kłopocie. Nie, nie będzie po kłopocie. Bo ta osoba sama dla siebie jest problemem, z którym musi się uporać na znacznie głębszym poziomie niż to, że zjada 10 000 kcal dziennie.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Dlatego gdy następnym razem zobaczycie gdzieś osobę otyłą, oszczędźcie sobie komentarzy 'jak można się doprowadzić do takiego stanu?'. Taka osoba jest już wystarczająco przybita i zdołowana bez tego typu tekstów. Wierzcie mi, życie osoby otyłej w dzisiejszym świecie czasopism z wygłodzonymi, poprawionymi w programach graficznych modelkami na okładkach nie jest ani proste ani przyjemne. My nie chcemy tak wyglądać, ale czasami trudno nam się za siebie zabrać, a pomoc niestety często jest niedostępna.
Ale nikt za nas tego nie zrobi. Każdy ma swoje wady, nasze są po prostu widoczne dla wszystkich na pierwszy rzut oka.

Zaznaczam, że nie jestem dietetykiem ani psychologiem. Powyższe spostrzeżenia są moimi osobistymi przemyśleniami, wynikają w dużej mierze z własnych doświadczeń. Nie chciałam również nikogo urazić niniejszym postem. Chciałam się jedynie podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami.
Zachęcam do dyskusji, na poziomie. Wulgarne i obraźliwe w jakikolwiek sposób komentarze będą usuwane.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Bazarek - Świąteczna Obniżka Cen!!!

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Zapraszam Was na mój Bazarek (zakładka na górze)
na wielką, przedświąteczną obniżkę cen!

piątek, 14 grudnia 2012

Niekosmetycznie - Recenzja filmu - Listy do M.

Już dawno nie było recenzji filmowej. O "Listach do M." czytałam i słyszałam wiele pozytywnych opinii, na filmwebie również zdobył wysokie noty. Czy faktycznie film jest godny uwagi?

Listy do M.
Źródło: filmweb.pl
Akcja filmu dzieje się głównie w Warszawie, w Wigilię Bożego Narodzenia.
Bohaterowie są różni, na pozór zupełnie ze sobą niezwiązani, z czasem jednak ich losy się przeplatają, łączą, wiążą ze sobą.
Mamy samotnego ojca, radiowca, któremu wredna szefowa kazała pracować w wigilijną noc. Wytwornego męża wracającego samotnie z podróży, aby spędzić wieczór z żoną, na którego drodze niespodziewanie pojawia się samotna, ale jakże radosna mała dziewczynka. Samotną dziewczynę, która najchętniej odwołałaby święta, bo jej marzenia i tak się nie spełniają. Męża i ojca rodziny, który tak bardzo zatracił się w pracy, że równie dobrze tej rodziny mógłby nie mieć. Niewierną żonę, znudzoną swoim małżeństwem i życiem obok męża, a nie z mężem. Bawidamka, który nie potrafi się ustatkować, stale przeskakuje z kwiatka na kwiatek, ale w końcu jego życie odmieni zupełnie obcy chłopiec, który pojawia się w jego życiu przypadkiem. W końcu samotnego na pozór właściciela firmy, którego rodzice ciągle próbują przekonać, że powinien się ustatkować, założyć rodzinę i wydorośleć oraz dziewczynę w ciąży, która najpewniej będzie zmuszona sama wychować swoje nienarodzone jeszcze dziecko.
Całość jest lekka, ogląda się bardzo przyjemnie, choć film jest przewidywalny aż do bólu.
Lubię takie lekkie, pogodne historie ze szczęśliwym zakończeniem. Oglądając jednak "Listy do M." nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już to widziałam. Nie te same postacie i nie ten sam scenariusz, ale schemat jest jakby znajomy.
Znacie film "To właśnie miłość"? Świetna obsada, a sam film wycisnął z moich oczu morze (no, może jezioro) łez. No i właśnie to jest to. "Listy do M." to kalka z "To właśnie miłość". Nawet okładka jest tak zbliżona do oryginału, że możnaby się pomylić.

To właśnie miłość
Źródło: filmweb.pl
Niemniej film wart jest polecenia, jest to jedna z niewielu naszych rodzimych produkcji, którą da się obejrzeć od początku do końca, ani razu nie chcąc go wyłączyć i pójść spać. Nie jest jednak porywający, nie jest to film do którego będę wracać w zimowe wieczory (w przeciwieństwie do "To właśnie miłość"). Poza tym boli trochę fakt, że nasza kinematografia nie potrafi wymyślić oryginalnego scenariusza sama, bez kopiowania, kalkowania pomysłów z zachodu.
Warto jednak film obejrzeć, bo jest to przyjemna, lekka, świąteczna historia dodająca otuchy i przywracająca odrobinę wiary w miłość.

czwartek, 13 grudnia 2012

Recenzja - Ziaja Med - płyn do demakijażu oczu

Osobiście nie przepadam za płynami do demakijażu oczu, wolę delikatniejsze w kontakcie ze skórą mleczka, które nie są tępe i gładko suną po skórze zmywając makijaż. Będąc jednak poza domem musiałam kupić coś do demakijażu, w aptece w oczy rzucił mi się właśnie ten płyn. A że markę Ziaja znam i lubię, postanowiłam wypróbować coś z jej rodziny preparatów dostępnych tylko w aptekach. Tak w moje ręce trafiła Ziaja Med, płyn do demakijażu oczu.


Opis produktu (opakowanie):
Uniwersalny preparat do demakijażu skóry twarzy. Specjalna receptura ogranicza ryzyko migracji składników do worka spojówkowego.
- bez kompozycji zapachowej
- bez parabenów
- bez barwników

Substancje czynne:
prowitamina B5

Działanie:
- szybko i skutecznie usuwa makijaż
- nie pozostawia tłustej warstwy
- zapobiega wysuszaniu wrażliwej skóry

Efekt med:
- oczyszczona, gładka skóra
- przygotowana do zabiegów pielęgnacyjnych

Stosowanie: płatki kosmetyczne nasączyć płynem, oczyścić twarz i szyję. Stosować rano i wieczorem. Polecany również dla osób noszących szkła kontaktowe. 

Skład: Aqua (Water), Propylene Glycol, PEG-40 Glyceryl Cocoate, Sodium Coceth Sulfate, Panthenol, Sodium Chloride*, Sodium Benzoate*, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol.
* Surowiec zaaprobowany przez ECOCERT 

Cena: 10 zł/200 ml (dostępny tylko w aptekach) 

Moja opinia.
Opakowanie: płyn jest w typowej dla tego producenta butelce z twardego, przezroczystego plastiku w kolorze niebieskim, dzięki czemu widzimy dokładnie ile preparatu zostało w środku, z zamknięciem na klapkę typu 'klik'. Mały otwór pozwala bez problemu dozować produkt bez ryzyka zużycia zbyt dużej ilości. (1 pkt/1).

Konsystencja/kolor: jak sama nazwa wskazuje jest to płyn, a więc ma konsystencję wody, jest bezbarwny. (1 pkt/1).

Zapach: bardzo delikatny, trudno mi określić czym pachnie, ale nie jest to zapach nieprzyjemny. Trochę może jakimiś owocami? (1 pkt/1).


Pojemność/wydajność: opakowanie zawiera 200 ml preparatu, wydajność standardowa. (1 pkt/1).


Działanie (2 pkt/6):
+ ładnie oczyszcza twarz z podkładu, pudru i innych kosmetyków
+ nie wysusza i nie ściąga skóry
+ nie podrażnia
+ nie pozostawia na skórze tłustej warstwy
+/- jako osoba, która zaczyna przygodę z soczewkami kontaktowymi zaczęłam zwracał uwagę na takie informacje, moim zdaniem są one jednak zbędne, bo demakijaż wykonujemy po wyjęciu soczewek
+/- nie wiem dlaczego producent zachęca do używania go rano, moim zdaniem lepszy byłby tonik
- pomimo nazwy zupełnie nie radzi sobie z demakijażem oczu, rozmazuje tusz czy liner po całej twarzy i trudno go później doczyścić
- jak na tak słabe działanie jest dość drogi
- gdy dostanie się do oka niestety bardzo szczypie
- słaba dostępność, jedynie w aptekach 

Podsumowanie: jak już wspomniałam, wolę jednak mleczka, zwłaszcza do demakijażu oczu. Dobrze zmywał kosmetyki z twarzy, z oczami zupełnie sobie nie radził.
Czy kupię ponownie? Z całą pewnością NIE.
Ocena: 6 pkt/10

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Recenzja - Bourjois - witaminizowany, bezalkoholowy tonik

Tonizowanie cery to ostatni etap demakijażu. Nie powinnyśmy o nim zapominać, gdyż pozwala przywrócić odpowiednie pH naszej skórze, dzięki czemu nie jest ona dodatkowo narażona na negatywne działanie czynników zewnętrznych.
Ostatnio zużywałam tonik marki Bourjois.


Opis produktu (opakowanie):
Witaminizowany, bezalkoholowy tonik wzbogacony o pochodne witaminy C. Sprawia, że cera jest promienna a skóra nawilżona. Poprawia napięcie skóry. Dla wszystkich rodzajów cery. Testowany dermatologicznie. Nakładać przy pomocy wacika.

Skład: Aqua (Water), Glycerin, Phenoxyethanol, Tetrasodium EDTA, PPG-26-Buteth-26, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Citric Acid, Methylparaben, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Ascorbyl Tetraisopalmitate, PPG-8-Ceteth-20, Butylene Glycol, PPG-4-Ceteth-20, CI 15985 (Yellow 6), CI 14700 (Red 4).

Cena: ok. 12 zł/250 ml

Moja opinia.

Opakowanie: typowa dla kosmetyków pielęgnacyjnych Bourjois pękata butelka, z średnio-twardego, przezroczystego, lekko mlecznego, bardzo jasnopomarańczowego plastiku, dzięki której doskonale widzimy ile produktu nam zostało. Zamknięcie na klapkę typu 'klik' z charakterystyczną kulką na jej szczycie, która bardzo ułatwia otwieranie. Otwór średniej wielkości. (1 pkt/1)

Konsystencja/kolor: jest to tonik, więc ma konsystencję wody, w bardzo delikatnie mandarynkowym kolorze. (1 pkt/1) 

Zapach: średnio przyjemny, kwiatowo-owocowy, lekko chemiczny. Lekko wyczuwalny podczas aplikacji, później znika zupełnie. (0,5 pkt/1)

Pojemność/wydajność: opakowanie 250 ml, wydajność typowa dla tego typu produktów. (1 pkt/1).




Działanie (4 pkt/6):
+ ładnie tonizuje skórę
+ nie pozostawia na skórze tłustej warstwy
+ nie powoduje przykrego uczucia ściągnięcia skóry
+ nie przesusza skóry
+ dobra relacja ceny do wydajności i jakości
- nie zauważyłam ani dodatkowego nawilżenia ani napięcia skóry
- nie zauważyłam efektu rozświetlenia
- produkty do cery powinny być przeznaczone do konkretnego rodzaju skóry, a nie do każdego jej typu 

Podsumowanie: bardzo przyjemny i wydajny produkt, sprawdza się w swojej roli bez zarzutu, choć obietnice producenta pozostają niespełnione. Jednak po toniku nie spodziewam się takiego działania jaki powinien charakteryzować się krem, więc generalnie polecam. Porządny produkt w bardzo dobre cenie.

Czy kupię ponownie? MOŻE.
Ocena: 7,5 pkt/10

piątek, 7 grudnia 2012

Robótka 2012!!!

Kolejna, wspaniała, świąteczna akcja. Jeśli chcecie i możecie, weźcie udział. Jeśli nie możecie, udostępnijcie u siebie, może ktoś inny weźmie udział i spowoduje uśmiech na twarzy u innych w te wspaniałe Święta.

Kaczka i Bebe połączyły siły!
Razem – Robótka z Nowym Sztandarem.
 
 
Ci, którzy z takim entuzjazmem pisali rok (O Kaczka! klik!), dwa lata temu (O! Wawrzyniec P. klik!), może już ostrzą stalówki i otwierają butelki inkaustu? Tym, którzy zajrzeli tu po raz pierwszy – WITAJCIE! [kawy? herbaty? pierniczka?] – należy się wyjaśnienie.
Jest ich pięćdziesięcioro.
Są dziewczyny, są chłopaki, są podlotki, są i siwi jak gołąbki.
Dzieciaki-starszaki z Niegowa

Niepełnosprawni intelektualnie, często również niepełnosprawni fizycznie. Niejednokrotnie świadomi swej inności, odrzucenia, głęboko je przeżywający. W Niegowie – z różnych przyczyn znaleźli – swój Dom na resztę życia.
Takie dzieciaki-starszaki, które nigdy nie dorosną, nigdy tego domu nie opuszczą, zawsze będą potrzebować czyjejś opieki. Kochają ich tam, troszczą się o nich. Nieliczni mieszkańcy-szczęśliwcy mają jeszcze rodziców, bliskich lub dalszych krewnych , którzy o nich pamiętają, większość z różnych powodów już nie lub nigdy nie.
Im bliżej do świąt tym bardziej te dzieciaki-starszaki, każdy jeden, czekają na znak pamięci od świata.
Na kartkę z życzeniami.
Na list.
Na ciepłe, dobre, rodzinne słowa.
Na przyjaźń, akceptację, na przytulenie na odległość.
Na miłość ze znaczkiem pocztowym.
Nie, żeby jak to często bywa, dla wszystkich to samo i zbiorowo, z obawy, aby nikogo nieprzesadnie nie wyróżnić, nie sprawić przykrości, nie wywołać zazdrości. Otóż, tym razem chodzi właśnie o to, żeby wyróżnić, z tłumu wyłuskać,  żeby dotrzeć do konkretnej osoby, tę właśnie jedną dowartościować.
Po ubiegłorocznym entuzjazmie Piszących, wierzymy, że każdy z tej pięćdziesięcioosobowej gromadki zostanie i tym razem dowartościowany w nadmiarze, że dla nikogo nie zabraknie życzeń i nikogo zazdrość nie ściśnie. Zresztą zazdrość jakoś mniej tamtego świata się ima.
Dzieciaki-starszaki nie umieją czytać.
Wasze słowa czytać im będą opiekunowie.
Co życzyć?
Jechać prosto z serca. Zbyszek (patrz niżej) lubi reklamowe gazetki – życzyć o gazetkach, Michał (patrz niżej) uwielbia świnie – pisać o trzodzie. Choćby i częstochowskim rymem pisać (Wrażliwi literacko niech zamkną oczy. Będzie próbka):
Niech się Gabriella pod choinka rozaniella
Albo. 
Urszulo, śniegu kulo, niech ci zimą nie marzną nogi, gdy ciągnie od podłogi.
O sobie można napisać, zdjęcie wysłać, drobne dziateczki – jeśli są na stanie - do malowania portretów namówić. Gdy komuś słów brakuje, niech sięgnie po uniwersalne symbole. Czasem duże, czerwone serce na kartce wystarczy za wszystkie słowa.Ba! Kartkę można namalować samemu, szczególnie, gdy upodobania mieszkańców (patrz niżej) słabo mieszczą się w świątecznym kanonie [można mieć nie lada problem szukając kartki ze stajenką nawiedzaną przez konną jazdę piratów niosących w darze banany i karabin AK-47]. Ba! Kartkę, jak się okazuje, można wyskrapować (klik!)  z myślą o tych, którzy nie widzą (patrz niżej). Zaszaleć z fakturą, materiałem, piórkiem, sznurkiem, ekologicznym futrem renifera ciętym z metra.
W jedna kopertę można włożyć wiele kartek.
Jeśli ktoś czuje, że chciałby obdarować prezentem, niech obdarowuje.
To może być drobiazg, drobiażdżek, małostka i nicostka.
Dla nich to zawsze wielkie WOW!
Tak było rok temu: Niegów zasypało kartkami
Oby dało radę znowu, bo oni tam czekają jak nikt na świecie.
Transakcja jest wymienna.
Wy im życzenia, oni – radość, uśmiech, modlitwy.
Takie dobro zawsze wraca bumerangiem.
O czym zapewniają,
Kaczka i Bebe
--- Szczególiki ---

Czy trzeba się martwić, że wysyła się tylko do jednej osoby? 
Że może nie wszyscy dostaną, a inni będą zazdrościć? Liczymy, że odzew będzie tak entuzjastyczny, że życzenia dotrą do każdego. Dlatego i prośba, aby innych gorąco namawiać do słania. Żeby tych, co tak bardzo czekają, nie zawieść.
Czy można dołączyć swój adres? 
Można! Dziewczyny z Dwójki bardzo lubią rękami opiekunów odpisywać na listy.
Czy można powyższe kopiować, linkować, przesyłać dalej? 
Trzeba :-) Sztandar także.
ADRES:
Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie
Rodzinka...

dla...
Wierzbowa 4
07-230 ZABRODZIE
Po listę rodzin i osób odsyłam na bloga inicjatorki akcji klik.
 
Cały powyższy materiał został przekopiowany z bloga bebeluszek.

Agregator Blogów Kosmetycznych

Moi drodzy,
Agregator Blogów Kosmetycznych (klik) to kolejna baza skupiająca blogi o tematyce kosmetycznej i urodowej. Mój blog właśnie został do tej bazy dodany.



Zachęcam do odwiedzenia: http://blogikosmetyczne.eu/

Recenzja - Ziaja Sopot Spa - peeling gommage wygładzający

Dzisiaj przychodzą do Was z recenzją kolejnego peelingu firmy Ziaja,
Sopot Spa, peeling gommage wygładzający.


Opis produktu (wizaż.pl):
Błękitny peeling gommage do aktywnej pielęgnacji cery po 30 roku życia. Działa keratolitycznie na martwe komórki naskórka. Doskonale wygładza i lekko rozjaśnia skórę. Pobudza naturalny proces jej odnowy. Skutecznie nawilża skórę. Wpływa kojąco na podrażnienia. Zmniejsza napięcie powierzchniowe naskórka.
Produkt hypoalergiczny, testowany na skórze problemowej pod kontrolą lekarzy dermatologów.
Substancje aktywne:
Witamina A, Subtylizyna, Prowitamina B5 (D-panthenol), Olej Canola, Hydro-retinol, Alga Porphyra umbilicalis, Alga Laminaria digitata, Alga Enteromorpha compressa

Składniki: Aqua (Water), Methyl Gluceth-20, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Canola Oil*, Octyldodecanol Sodium Polyacrylate, Behenyl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Hydrogenated Castor Oil, Stearyl Alcohol, Protease, Subtilisin, Panthenol, Propylene Glycol, Porphyra Umbilicalis Extract, Enteromorpha Compressa Extract, Laminaria Digitata Extract, Butylene Glycol, Sorbitol, Algae Extract, Retinyl Palmitate, Trilaureth-4 Phosphate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Diazolidinyl Urea, Parfum (Fragrance), Sodium Hydroxide, CI 42090 (FD&C Blue No.1). (18.05.2011)
* surowiec EKO-certyfikowany, organiczny

Cena/Pojemność: 8 zł/60 ml

Moja opinia.
Opakowanie: peeling dostajemy w typowej dla produktów tej marki tubie stojącej 'na głowie', z zamknięciem w formie klapki typu 'klik'. Miękka tubka pozwala na bezproblemowe wydostanie produktu z opakowania, ma kolor niebieski, jeśli dobrze się przyjrzymy pod światło widać ile produktu zostało w opakowaniu. (1 pkt/1).

Konsystencja/kolor: produkt ma lekką, kremową konsystencję, bardzo dobrze rozprowadza się po skórze. Ma delikatnie błękitny, bardzo przyjemny dla oka kolor, na skórze bezbarwny. (1 pkt/1).

Zapach: bardzo przyjemny, świeży, trudny do określenia. Bardzo przypomina mi zapach żelu po opalaniu tego samego producenta. (1 pkt/1). 

Pojemność/wydajność: opakowanie zawiera 60 ml produktu, moim zdaniem jest bardzo wydajny, nakładamy go cienką warstwą. (1 pkt/1).


Działanie (5 pkt/6):
+ podczas zabiegu nie powoduje nieprzyjemnych odczuć na skórze
+ nie podrażnia
+ pozostawia skórę gładką i przyjemną w dotyku
+ skóra jest delikatnie oczyszczona i lekko rozświetlona
+ skóra jest lekko ukojona 
+ łatwo się zmywa
+ nie pozostawia na skórze lepkiej warstwy
+/- działa bardzo delikatnie
- po zmyciu resztek skóra jest lekko ściągnięta
- nie jest to peeling typu gommage, stosujemy go jak zwykły peeling enzymatyczny 

Podsumowanie: lubię go za zapach i delikatne działanie, jednak nie jest to gommage.
Czy kupię ponownie? MOŻE
Ocena: 9/10 pkt

środa, 5 grudnia 2012

Recenzja - Merz Spezial

Ponieważ mamy jesień, wielkimi krokami zbliża się zima, a ja w tym jesienno-zimowym okresie zawsze mam problem ze zwiększonym wypadaniem włosów postanowiłam kupić suplement diety właśnie na włosowo-skórno-paznokciowe problemy. Zachęcona pozytywnymi opiniami na temat tego suplementu, nie patrząc na jego dość wysoką cenę, postanowiłam wypróbować właśnie Merz Spezial.


Opis producenta (opakowanie):
Suplement diety. Regeneracja skóry, włosów i paznokci.
Jest zalecany w celu poprawy wyglądu skóry, włosów i paznokci. Efekt systematycznej i prawidłowej suplementacji:
- Promienna skóra o zdrowym wyglądzie - zawarte w Merz Spezial Dragees witaminy z grupy B, witaminy C i E, cynk oraz nikotynamid odżywiają skórę i opóźniają procesy jej starzenia.
- Gęste, lśniące włosy - biotyna, aminokwasy: cysteina i metionina, kwas foliowy, niacyna, kwas pantotenowy oraz ryboflawina zawarte w Merz Spezial Dragees są odpowiedzialne za wzrost włosów i wzmocnienie ich struktury.
- Piękne i mocne paznokcie - strukturę paznokci budują zawarte w Merz Spezial Dragees: cynk, żelazo, pantotenian wapnia i aminokwasy zawierające siarkę.

Sposób użycia: 1 drażetka dwa razy dziennie.

Składniki aktywne: Witamina C, Niacyna, Witamina E, Kwas pantotenowy, Witamina B6, Witamina B2, Witamina B1, Witamina A, Folacyna (kwas foliowy), Biotyna, Witamina B12, Żelazo, Cynk, Cysteina, Metionina.

Skład: składniki otoczki - sacharoza, talk; substancja wypełniająca - laktoza; witamina C (acidum L-ascorbinum); substancja wypełniająca - mikrokrystaliczna celuloza; proszek białka sojowego; składnik otoczki - barwnik: E 171; amid kwasu nikotynowego; składnik otoczki - guma arabska; witamina E (octan alfa-tokoferolu); substancja wypełniająca - tlenek magnezu; składnik otoczki - szelak; kwas pantotenowy; fumaran żelaza (II); tlenek cynku; substancja wypełniająca - stearynian magnezu; witamina B6; składnik otoczki - syrop glukozowy; witamina B2; witamina B1; substancja wypełniająca - krzemionka koloidalna; składnik otoczki - polisorbat 80; substancja wypełniająca - poliwinylopirolidon; witamina A (octan retinylu); folacyna (kwas foliowy); składniki otoczki - wosk pszczeli, wosk karnauba, barwniki: E 172, E 132; biotyna; witamina B 12. 

Cena: ok. 40 zł/60 drażetek (kuracja miesięczna) 

Moja Opinia. 
Opakowanie: bardzo ładna, szklana buteleczka z plastikową zakrętką, dodatkowo zapakowana w kartonik. Grafika oszczędna, utrzymana w kolorystyce srebra i pomarańczu. (1 pkt/1).

Konsystencja/kolor: tabletki mają formę łatwych do połknięcia drażetek w kolorze jasno-łososiowym. (1 pkt/1)

Pojemność/wydajność: opakowanie zawiera 60 drażetek, czyli miesięczną kurację. (0,25 pkt/1).










Działanie (2 pkt/6):
+ włosy faktycznie wypadały mniej
+ tabletki są łatwe do połknięcia
+ po zażyciu tabletek nie czułam dyskomfortu czy problemów żołądkowych co zdarzało się po innych suplementach tego typu, np. po skrzypo-vicie
- nie zauważyłam obiecanego rozświetlenia skóry
- nie zauważyłam wzmocnienia paznokci
- kiepska relacja ilości do ceny
- opakowanie choć ładne jest dość ciężkie, poza tym jest szklane więc może się przez przypadek stłuc
- wolę suplementy, które należy zażywać raz dziennie, łatwiej wtedy o regularność i samodyscyplinę

Podsumowanie: krótko po zakupie tego suplementu przeziębiłam się i kupiłam sobie dodatkowo Vitaminer. Z ciekawości postanowiłam porównać składy obydwu suplementów, no bo przecież preparat niemal 8 razy droższym od Vitaminera (MS kosztuje 40 zł za miesięczną kurację, za V zapłaciłam niespełna 13 zł za dwumiesięczną kurację) musi w sobie mieć coś wyjątkowego. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu składy obu preparatów są niemal identyczne. W Vitaminerze nie ma Witaminy A, którą bardzo tanio możemy suplementować dodatkowo. Ma też trochę inne ilości składników, ale temu możemy zaradzić łykają dwie tabletki zamiast jednej. Nawet wtedy kuracja Vitaminerem jest prawie czterokrotnie tańsza niż rozreklamowany MS. Cytując zatem 'skoro nie widać różnicy, po co przepłacać'?

Czy kupię ponownie? Z całą pewnością NIE, skoro mogę używać suplementu tańszego a o bardzo zbliżonym, niemal identycznym składzie.
Ocena: 4,25 pkt/9

niedziela, 2 grudnia 2012

Akcja - chudnę powoli, ale skutecznie - START

Post miał się ukazać wczoraj, ale w związku z nieplanowanym wyjazdem do Stolycy ukazuje się dzisiaj :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj mamy 1. grudnia 2012 roku, a ja startuję ze swoją akcją:
Chudę powoli, ale skutecznie o której szczegółowo pisałam tutaj (klik).


Dzisiaj pierwsza metryczka.
Wzrost: 170 cm
Waga: dużo za dużo, nie podam dokładnie bo mi wstyd przed Wami i przed samą sobą :(
Rozmiar ubrań: 52/54 
Planuję zrzucać: min. 5 kg miesięcznie, czyli przez cały okres trwania akcji: 35 kg

Zrzucone kilogramy w miesiącu grudzień: 0
Zrzucone kilogramy od 1.12.2012: 0
BMI: powyżej 40

Dodatkowo pod każdą metryczką będzie się pojawiał krótki opis minionego miesiąca, ze szczególnym zwróceniem uwago na to czy:
- ćwiczyłam
- trzymałam dietę
- dbałam o ciało
- dbałam o 'duszę'
- przestrzegałam wszystkich punktów programu.

Może dzięki Wam i świadomości, że jesteście, że czytacie, że mam się przed kim tłumaczyć ;) usa mi się wreszcie osiągnąć upragniony cel :)

Trzymajcie kciuki :)

piątek, 30 listopada 2012

Recenzja - Perfecta - Oczyszczanie, maseczka peel-off

W Październikowej akcji Maliny (klik) przeszłam samą siebie recenzując 10 przetestowanych maseczek. Zdecydowanie udział w akcji był motorem napędowym do fundowania sobie tej odrobiny luksusu średnio 2 razy w tygodniu. Akcja się skończyła, a ja, co przyznaję ze wstydem, powróciłam do mojego nie-wykonywania maseczek. Jakoś się nie chce poświęcić nawet tych kilku minut.
Dzisiaj jednak przemogłam się, zebrałam w sobie i oto przedstawiam Wam recenzję maseczki marki Perfecta - oczyszczanie, maseczka peel-off, wygładzająca.


Opis producenta (www.wizaz.pl):
Maseczka peel - off w saszetce. Głęboko oczyszczająca i wygładzająca maseczka polecana dla osób w każdym wieku, do pielęgnacji cery normalnej, mieszanej i tłustej. Skutecznie odblokowuje pory oraz usuwa z powierzchni skóry wszelkie zanieczyszczenia i martwe komórki. Zawiera łagodzącą prowitaminę B5 oraz wyciągi z aloesu i afrykańskiej rośliny Enantia, które nawilżają i matują cerę. Już po pierwszym użyciu czyni skórę znacznie gładszą i idealnie matową.

Skład: aqua, Polivinyl Alcohol, Alcohol, Glycerin, Panthenol, PPG-26-Buteth-26/PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Butylene Glycol, Enatia Chlorantha Extract, Oleanolic Acid, Triclosan, Disodium EDTA, Ethylparaben, Methylparaben, 2-Bromo-2-Nitropane-1,3-Diol, Parfum, CI 42090.

Cena: 2 zł/10 ml

Moja Opinia.
Opakowanie: maseczka znajduje się w jednorazowej saszetce, którą dość łatwo otworzyć. Wolę kosmetyki w tubkach, ze względu na łatwiejsze użytkowanie, jednak saszetki mają tę zaletę, że możemy wypróbować produkt nie tracąc zbyt wielkich pieniędzy. (0,75 pkt/1).

Konsystencja/kolor: maseczka ma żelową, półpłynną konsystencję, w kolorze jasnoniebieskim, przezroczystym, lekko mętnym. Konsystencja jest trochę za rzadka, może spływać ze skóry, a do aplikacji niezbędny jest pędzelek, nie wyobrażam sobie aplikacji tej maseczki palcami. (0,5 pkt/1).

Zapach: po przełożeniu preparatu do miseczki, zapach jest nawet przyjemny, dla mnie lekko ogórkowy. Niestety podczas aplikacji staje się bardzo gryzący, wręcz duszący. Po aplikacji, podczas samego już zabiegu na szczęście jest niewyczuwalny. (0,5 pkt/1).


Pojemność/wydajność: saszetka zawierała 10 ml produktu, jak dla mnie trochę za dużo na jednokrotną aplikację, a za mało na dwie. Ponadto jest to maseczka peel-off, więc trudno byłoby ją przechować kilka dni do następnej aplikacji. (0,5 pkt/1).

Działanie (2 pkt/6):
+ delikatnie oczyszcza skórę
+ skóra jest wygładzona i przyjemna w dotyku
+ niska cena
+/- pantenol na dość wysokim miejscu w składzie, niestety nie zauważyłam aby działał łagodząco
- ze względu na konsystencję bardzo ciężko ją rozprowadzić jednolitą warstwą na skórze, może spływać tworząc zacieki
- alkohol na wysokim miejscu w składzie
- paradoksalnie zwiększa widoczność porów
- bardzo przesuszyła moją skórę, zwłaszcza na nosie
- bardzo źle się zdejmuje - rozrywa się, bardzo mocno przywiera do skóry, ze względu na spływającą konsystencję miejscami tworzy się grubsza warstwa która nie wysycha 

Podsumowanie: pomimo, że lubię maseczki peel-off ta zupełnie się u mnie nie sprawdziła. Zdecydowanie nie polecam do cer mieszanych w kierunku suchych. Może na skórze tłustej zdałaby egzamin. Znam dużo lepsze maseczki oczyszczające, np. recenzowaną już przeze mnie maseczkę z Avonu z minerałami z Morza Martwego.
Czy kupię ponownie? Z całą pewnością NIE.
Ocena: 4,25 pkt/10








 Maseczkę miałam okazję przetestować dzięki Malinie,
za co bardzo jej dziękuję. 



___________________________________________________________________________________

Ps. Już jest nowy Shape, z nową płytą. Nowe wyzwania przed nami drogie Panie :)

 

Bazarek - Aktualizacja

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net
Moi drodzy,w dziale Bazarek znowu jest dostępna paleta Sleek PPQ Me, Myself and Eye.
Zainteresowanych zapraszam.

środa, 28 listopada 2012

Recenzja - Emolium - krem specjalny

Mój mąż ma spore problemy ze skórą, która często jest przesuszona, podrażniona, szorstka.
Ze względu na jego alergiczne skłonności, szukałam dla niego kremu, który nie tylko rozprawiłby się z typowymi dla skóry suchej i alergicznej problemami, ale też pomógł pozbyć się zaczerwienień.
Takim kremem jest Krem specjalny marki Emolium, na którego recenzję dzisiaj Was zapraszam.


Opis producenta (www.emolium.pl):
Krem Specjalny Emolium to nowoczesny emolient przeznaczony do pielęgnacji bardzo suchej skóry, podrażnionej i swędzącej. Można stosować go do twarzy i do całego ciała. Dzięki starannie dobranemu i przebadanemu zestawowi substancji aktywnych skutecznie pielęgnuje skórę bardzo suchą, szorstką, popękaną i swędzącą: natłuszcza i nawilża naskórek, ogranicza przeznaskórkową utratę wody, odbudowuje płaszcz hydrolipidowy, zmiękcza i uelastycznia naskórek oraz łagodzi uczucie świądu. Hypoalergiczna formuła Kremu Specjalnego powstała we współpracy z dermatologami. Jest rekomendowany do stosowania u dzieci i niemowląt.

Krem Specjalny Emolium otrzymał pozytywną opinię Centrum Zdrowia Dziecka.
  • jest emulsją woda w oleju (W/O)
  • długotrwale odżywia i natłuszcza
  • łagodzi świąd
  • odbudowuje naturalną warstwę hydrolipidową skóry
  • ogranicza transepidermalną utratę wody (TEWL)
  • doskonale rozprowadza się na skórze, pozostawiając na jej powierzchni cienki film
  • nie zawiera barwników i substancji zapachowych
  • jest hypoalergiczny
Preparat jest odpowiedni do pielęgnacji skóry dzieci i niemowląt.
Otrzymał pozytywną opinię Centrum Zdrowia Dziecka.
Codzienne odżywianie i pielęgnacja skóry:
  • bardzo suchej
  • szorstkiej i popękanej
  • podrażnionej i swędzącej
Zalecany również jako pielęgnacja emoliencyjna przy stosowaniu preparatów wysuszających skórę.
Nanieść cienką warstwę kremu na dokładnie oczyszczoną skórę. Najlepsze efekty osiąga się, stosując preparat minimum dwa razy dziennie.
  • Arlasilk® Phospholipid GLA (2%)
  • Trójglicerydy oleju z kukurydzy (3%)
  • Urea (5%)
  • Masło shea (6%)
  • Olej macadamia (3%)
  • Hialuronian sodu (2%)
  • Olej parafinowy (8%)
Skład: aqua, hydroxyethyl, urea, mineral oil (liquid paraffin), butyrospermum parkii/shea butter/, corn (zea mais) oil, macadmia ternifolia oil, glycerin, methylpropanediol, cetyl peg/ppg-10/1dimethicone, isopropyl palmitate, boragemidopropyl palmitate, boragemidopropyl pg-dimonium chloride phosphate, sodium hylauronate aluminum/magnesium hydroxide stearate, sera microcrystallina, hydrogenenated castor oil, allantoin, lactid acid, magnesium sulfate, phenoxyethanol, butylparaben, propylparaben, ethylparaben, methylparaben, disodium edta, peg-8, tocopherol, ascorbic acid, ascorbyl palmitate, citric acid.

Cena: ok. 25 zł/75 ml

Moja opinia.
Opakowanie: krem znajduje się w miękkiej, plastikowej tubce, pod światło widać ile preparatu zostało w środku, bez problemu można go wycisnąć do ostatniej kropli. Tubka stoi na zakrętce, jednak krem ma dość płynną konsystencję, lepiej go kłaść, bo gdy stoi na głowie zbiera się w zakrętce i podczas otwierania może się wylać. (0,75 pkt/1).


Konsystencja/kolor: krem ma dość treściwą, ale płynną konsystencję, dobrze się aplikuje, nie pozostawia smug. Jest koloru białego. (1 pkt/1).

Zapach: preparat niby jest bezzapachowy, dla mnie jednak kosmetyki bezzapachowe mają swoją, trudną do określenia woń, niekoniecznie przyjemną. (0,5 pkt/1).


Pojemność/wydajność: produktu jest 75 ml, jest bardzo wydajny, spokojnie wystarczy na ok. rok codziennego używania (jeśli kładziemy go tylko na twarz). (1 pkt/1).

Działanie (5 pkt/6):
+ pięknie nawilża skórę
+ wygładza ją
+ łagodzi podrażnienia
+ już po jednym użyciu skóra jest w widocznie lepszej kondycji
+ świetnie rozprowadza się na skórze
+ świetnie radzi sobie z nawet mocno podrażnioną skórą
- dość długo się wchłania pozostawiając na skórze tłusty film 




Podsumowanie: krem jest doskonałym wyjściem aby szybko załagodzić podrażnioną i wysuszoną skórę.
Czy kupię ponownie? TAK
Ocena: 8,25 pkt/10

wtorek, 27 listopada 2012

Bazarek - aktualizacja

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net
Zapraszam Was do działu Bazarek, dodałam nowe przedmioty w działach:
kosmetyki, biżuteria oraz garderoba.

Przedświąteczna akcja oszczędzania - podsumowanie etapu I

Kończy się listopad, niebawem może spadnie śnieg. W powietrzu bardzo wyraźnie czuć już zimę.
A u mnie skończył się pierwszy etap Akcji Przedświątecznego Oszczędzania.


Jak wiecie (pisałam o tym tutaj) ja zapisałam się na level extra hard, czyli zaplanowałam, że w miesiącu listopadzie nie wydam na ciuchy i kosmetyki więcej jak 50 złotych.
Plan wykonany w pełni, ciuchów nie kupowałam w ogóle, bo chwilowo nic nie jest mi potrzebne (wiem, brzmi jak herezja), z kosmetyków natomiast kupiłam jedynie:
- paletę Sleek ultra mat darks w cenie 29,90 + 6 zł przesyłka - musiałam ją mieć
- masełko do ust Nivea o zapachu karmelu w promocji w Superpharm za 7,99 zł.


W sumie wydałam zatem: 43,89 zł.
Jestem z siebie dumna i oczywiście zgłaszam się do drugiego etapu, również na level extra hard.
A Wam jak poszło przedświąteczne oszczędzanie?

poniedziałek, 26 listopada 2012

Recenzja - Sephora - puder matujący

Dzisiaj trochę kolorówki, mianowicie recenzja jednego z pudrów marki własnej SEPHORA:
Puder matujący w kompakcie (Matifying Compact Powder).


Opis produktu (wizaz.pl - klik):
Jedwabisty, lekki, redukujący błyszczenie, matujący puder prasowany.
Pozostawia skórę gładką, jest prawie niewidoczny, lekki, nie zatyka porów, nie daje efektu maski. Subtelnie, ale zarazem na długo matuje i minimalnie kryje. Zawarte w nim wyciągi z owoców odżywiają skórę.
W dostępnej gamie kolorystycznej podzielony został na dwie grupy: R - Roseé -różowy, i D - Doreé (gold) - złoty. Odcienie od porcelanowych różów po karmelowe żółcie.

Skład: Talc, Mica, Aluminium Silicate, Zea Mays (Corn) Strach, nylon-12, Caprylic/Capric Triglyceride, Octyldodecyl/Stearol Stearate, Glyceryl Isostearte, Cyclohexasiloxane, Dimethicone, Phenoxyethanol, Boron Nitride, Trimethylsiloxysilicate, Octyldodecanol, Cl 77492 (Iron Oxides), Calcium Aluminum Borosilicate, Methylparaben, Cl 77491 (Iron Oxides), Parfum (Fragrance), Lauroyl Lysine, Sorbittan Olivate, Ethyloparaben, Propylparaben, Silica, Cl 77891 (Titanium Dioxide), Butylparaben, BHA, Cyclopentasiloxane, Cl 77499 (Iron Oxides), Simmondsia Chinesis (Jojoba) Seed Oil, Rosa Canina (Fruit Oil), Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate, Geraniol, Butylpenthyl Methylpropional, Hydroxycitronellal, Citronellal, Alpha-isomethyl lonone, Limonene.

Cena: 35 zł /11 g

Moja opinia.
Opakowanie: klasyczna puderniczka z szybką na górze dzięki czemu widać ile produktu zostało, a także jaki ma kolor. Nie posiada lusterka ani puszka do aplikacji, choć mnie to nie przeszkadza, bo używam go tylko rano przy makijażu w domu i używam pędzla. Opakowanie jest dość solidne, choć pomimo nienoszenia pudru w kosmetyczne ułamał się element zamykający opakowanie. (0,5 pkt/1)

Konsystencja/kolor: puder ma bardzo przyjemną konsystencję, typową dla tego typu produktów, przy aplikacji nie pyli, łatwo się aplikuje pędzlem równomierną warstwą, łatwo też usunąć nadmiar gdy nałożymy go za dużo. Mnie bardzo odpowiada konsystencja jak i wybór kolorów - nawet ja z moją bladą cerą mogłam wybrać coś dla siebie. Mam bardzo jasną karnację w kolorze lekko różowym, mój odcień to D20 - chyba najjaśniejszy z dostępnych w kolorystyce złoto-beżowej. (1 pkt/1).

Zapach: przepiękny choć wyczuwalny tylko w opakowaniu i lekko podczas aplikacji. Puder jest perfumowany, nie ma typowo pudrowego zapachu, co mnie bardzo odpowiada. (1 pkt/1). 

Pojemność/wydajność: opakowanie zawiera 11 g pudru, przy codziennym stosowaniu myślę, że spokojnie wystarczy na 4-5 miesięcy. Ja mam swój od maja i jeszcze sporo go zostało, choć nie używam go codziennie. (1 pkt/1).


Działanie (4 pkt/6):
+ bardzo dobrze matuje skórę, nie jest to płaski mat, a raczej satynowe wykończenie
+ łatwo dobrać kolor do skóry, ładnie się stapia ze skórą
+ moją skórę mieszaną w kierunku suchej matuje na niemal cały dzień, choć po kilku godzinach policzki, środek czoła i nos wymagały lekkich poprawek, ale nawet bez nich wygląda nieźle
+ nie ciemnieje na skórze
+ nie pozostawia pudrowej warstwy
+ jeśli się ściera, to bardzo równomiernie, nie tworzy plam czy zacieków
- może podkreślać suche skórki, zwłaszcza w połączeniu z podkładem matującym, przy kremie tonującym tego nie robi
- opakowanie może nie wytrzymać noszenia w torebce
- brak lusterka moze być przeszkodą jeśli chcemy nosić go przy sobie do poprawek w ciągu dnia
- dość wysoka cena
- może się nie sprawdzić na skórze bardzo suchej lub mocno przetłuszczającej się

 
Podsumowanie: jest to bardzo przyzwoity puder matujący, jednak w tej cenie myślę, że można kupić równie dobre produkty. Mnie najbardziej odpowiada jego zapach.
Czy kupię ponownie? Raczej NIE.

Ocena: 7,5/10 pkt

piątek, 23 listopada 2012

Niekosmetycznie - Akcja "Chudnę powoli ale skutecznie"

Natchniona akcją u Naturalnie piękna (klik) postanowiłam również ja zrobić coś dla siebie, swojego ciała, ducha, poprawy kondycji i samopoczucia. Zwłaszcza teraz, gdy pogoda za oknem i szybko nadchodzący zmrok oraz wszechobecne zimno nie zachęcają do jakichkolwiek czynności poza leżeniem pod ciepłą pierzynką, powinnyśmy skupić się na naszej kondycji, naszym zdrowiu, naszym wyglądzie.
Po co przed letnimi wojażami i świadomością, że lada moment będziemy chciały ubrać się w kostium kąpielowy budzić się w marcu, kwietniu czy nawet w maju i wtedy ogromnym nakładem sił i środków, na gwałt zrzucać nabrane w czasie zimy kilogramy, jak można znacznie wolniej, w swoim własnym tempie i z zachowaniem zdrowego rozsądku zacząć już teraz?

Właśnie dlatego ogłaszam na swoim blogu, wszem i wobec akcję: 

Chudnę powoli ale skutecznie

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Czas trwania akcji: 1 grudnia 2012 - 30 czerwca 2013 (7 miesięcy)

Główne założenia akcji:
1. Dzień zaczynamy od zdrowego, pożywnego śniadania.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Mogą to być płatki owsiane, mogą być pełnoziarniste kanapki z chudą wędliną i warzywami, jeśli mamy czas może być jajecznica, jeśli lubimy mogą być owoce, najlepiej jabłka lub grejfrut.
Rezygnujemy z: niejedzenia śniadań, bułek, drożdżówek, ciastek i ciasteczek, wysoko przetworzonych płatków śniadaniowych i innych potraw typu fast food'owego.

2. W ciągu dnia zjadamy kilka małych posiłków zamiast 2-3 dużych.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Wiem, że to może być trudne do zrealizowania, zwłaszcza dla osób pracujących czy uczących się 'na zmiany'. Możemy jednak skomponować nasz dzień tak, aby zjeść w ciągu dnia 4-5 mniejszych, pełnowartościowych i odżywczych posiłków zamiast klasycznego śniadania-obiadu-kolacji.
Staramy się również, aby nasze posiłki były zdrowe i dobrze zbilansowane, wykluczamy fast food, jedzenie tłuste, potrawy mączne ograniczamy do minimum. Skupiamy się na zdrowym, wartościowym pożywieniu: warzywach, chudym mięsie, rybach, pełnoziarnistym ryżu i makaronie, kaszy
Ponadto, o ile to możliwe, powinniśmy trzymać stałe pory posiłków. Organizm przyzwyczai się do tych godzin i zapobiegnie to napadom wilczego głodu w dziwnych porach.

3. Ostatni posiłek najpóźniej 3 godziny przed snem.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Nie mówię, że po 18.00 masz już nic nie jeść, bo jak chodzisz spać o 24.00 czy jeszcze później trudno, żebyś chodziła głodna przez 1/4 doby. Jednak na 2-3 godziny przed snem nie powinniśmy już nic jeść, ponieważ organizm musi mieć czas na przetrawienie ostatniego posiłku. Nie powinno się kłaść spać z pełnym żołądkiem, bo to ani zdrowo, ani przyjemnie.
Jeśli masz problemy z nocnym podjadaniem, na godzinę przed snem możesz zjeść małą białkową przekąskę. To powinno Cię uchronić przed nocnymi spacerami do lodówki.

4. Każdego dnia zjadamy przynajmniej 3 porcje świeżych warzyw i owoców.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Nie ograniczam co do gatunku warzyw o ile nie będą to tylko ziemniaki i banany ;)
Staramy się zjeść jakiś owoc lub warzywo do każdego posiłku, wliczają się tutaj również świeże soki (ale nie te z kartonów!).

5. Wykluczamy słodkie i gazowane napoje.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Albo przynajmniej znacząco je ograniczamy. Chodzi zarówno o wszelkie oranżady i soki w kartonach jak również o słodką kawę czy herbatę. Można wypić raz na jakiś czas kubek kakao, ale najlepiej aby było to kakao naturalne, lekko dosłodzone cukrem, jeśli nie lubimy gorzkiego. I na prawdę sporadycznie.
Pijemy wodę mineralną, naturalne, świeże soki z warzyw i owoców, herbatę zieloną lub czerwoną. Kawę lepiej wykluczyć ze względu na kofeinę oraz wypłukiwanie przez nią magnezu i wody z organizmu.

6. Bardzo ograniczamy słodycze i niezdrowe przekąski.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Nie piszę wykluczamy, bo jeśli się jest takim miłośnikiem czekolady jak ja, to trudno nagle zrezygnować z wszelkich słodkości na tak długi czas. Ja zawsze robię tak, że albo pozwalam sobie na 1-2 kostki gorzkiej, 70% czekolady dziennie, albo nie jem nic słodkiego/słonego przez cały tydzień i robię jeden dzień tzw. Jokera w tygodniu, gdy pozwalam sobie na jakieś dietetyczne odstępstwo.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Oczywiście w przypadku dnia Jokera nie oznacza to, że przez cały dzień opychamy się czekoladą i chipsami, ale np. zjadamy pół tabliczki dobrej czekolady, kawałek ciasta czy małą paczkę chipsów. To pozwala nam nie tylko trzymać się przez tydzień w ryzach, ale i odetchnąć trochę od zdrowego żywienia.
Jeśli macie silną wolę, możecie z tego punktu zrezygnować ;)

7. Wykluczamy lub mocno ograniczamy napoje alkoholowe.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Mnie to nie dotyczy, bo dla mnie alkohol generalnie mógłby nie istnieć. Lubię sobie czasem wypić szklaneczkę Baileys'a (średnio raz na pół roku), jednak generalnie nie piję alkoholu.
Jednak jeśli lubisz sobie w weekend wypić kilka kieliszków wina, piwko czy kilka kolorowych drinków, powinnaś się zdecydowanie ograniczyć. Po pierwsze, alkohol ma mnóstwo pustych, niepotrzebnych do niczego kalorii. Po drugie, wypłukuje wodę z organizmu, sprawia też, że mamy większy apetyt i trudno nam kontrolować to co jemy. Wprawdzie związki zawarte w czerwonym winie podobno dobrze działają na serce, ale to samo osiągniemy pijąc świeżo wyciśnięty sok z winogron :)

8. Codziennie ćwiczę co najmniej 30 minut.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Nie musimy katować się wielogodzinnymi treningami. Nie każdy ma na to ochotę, zdecydowanie mało kto ma na to czas. Jednak 30-minutowy trening dziennie pomoże nam zaszczepić w sobie zdrowy nawyk, poprawi naszą kondycję, będziemy chudnąć szybciej i zdrowiej, bo najlepiej działać na wielu frontach.
Nie musi to być wyczerpujący trening, możemy zacząć od marszu w dość szybkim tempie, aby nam tętno podskoczyło. Dobrze byłoby też przeplatać trening aerobowy, spalający tkankę tłuszczową, z treningiem siłowym, który pomoże nam zbudować tkankę mięśniową. Polecam filmy na YT albo płyty z ćwiczeniami dołączane np. do miesięcznika Shape.
Wśród moich ulubionych płyt z ćwiczeniami na pewno znajdziecie programy Cindy Crawford (których pierwsze wersje miałam lata temu jeszcze na VHS), Jilian Michaels, Mel B czy bardzo popularne obecnie płyty z ćwiczeniami Ewy Chodakowskiej.

9. Codziennie dbam o ciało.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Jest to ważne zwłaszcza wtedy, gdy mamy do zrzucenia wiele nadprogramowych kilogramów, aby zapobiec nieestetycznym zwisom skóry. Najbardziej skuteczne są tutaj codzienne masaże, do których użyć możemy szorstkiej, sizalowej rękawicy, specjalnych masażerów (które nie są drogie i dość łatwo dostępne), szczotki z drewnianymi wypustkami. Pamiętajcie, że masaż powinien być intensywny na tyle, aby skóra się zaczerwieniła, powinien trwać przynajmniej 10 minut i zawsze wykonujemy go w kierunku do serca.
Bardzo przydatne jest regularne złuszczanie naskórka, czy też, jeśli macie czas, body wraping - czyli owijanie wysmarowanego wcześniej preparatem ze składnikami aktywnymi ciała w folię i pozostanie pod przykryciem, w cieple ok. 40 minut. Taki zabieg powinnyśmy powtarzać przynajmniej raz w tygodniu.
Jeśli nie macie na to czasu, wystarczy zwykły, gruboziarnisty peeling, również przynajmniej raz w tygodniu. 
Ponadto oczywiście codzienne używanie balsamów. Przy regularnych masażach mogą być to najzwyklejsze balsamy nawilżające czy odżywcze, choć balsamy ze składnikami 'odchudzającymi', ujędrniającymi czy antycellulitowymi na pewno przyniosą lepsze efekty. Polecam tu preparaty z kofeiną, bluszczem, algami, cynamonem - przy tym ostatnim jednak uważajcie, bo może uczulać.

10. Codziennie dbam o 'duszę'.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

To jeden z ważniejszych punktów, choć występuje na samym końcu. Chodzi o to, by w ferworze walki o szczupłe, piękne i jędrne ciało nie zapomnieć o naszym stanie ducha. Zafundujmy sobie codziennie 15-30 minut tylko dla siebie. Z dala od domowych obowiązków. Zróbmy to, na co mamy ochotę - może to być ulubiona książka, odcinek ukochanego serialu, samotny spacer... Cokolwiek, co sprawia nam przyjemność, pozwala odpocząć umysłowi, wyciszyć się, zapomnieć na chwilę o problemach i troskach.
Raz na jakiś czas zafundujmy sobie dłuższy odpoczynek - wypad z koleżankami na zakupy, do kina, wizyta u kosmetyczki czy w saunie.
Powiedzenie 'w zdrowym ciele, zdrowy duch' moim zdaniem działa w obie strony. Jeśli nie zadbamy bowiem o nasze samopoczucie psychiczne, nasze osiągi w zakresie dbania o ciało nie będą dla nas aż tak przyjemne jak mogłyby być.

11. Nie zrażamy się upadkami.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Trzymałyśmy dietę, ale koleżanka w pracy wmusiła w nas kawałek ciasta? Trudno się mówi, przełknij tę gorzką pigułkę i trzymaj się swoich zasad dalej. To, że zjadałaś coś niedozwolonego nie oznacza, że już cały dzień przepadł i możesz się najeść po uszy, a zaczniesz od jutra. To błędne koło, w które często sama wpadałam. Po powrocie do domu dłużej poćwicz, albo zrezygnuj z dnia Jokera w tym tygodniu.
Nie poddawaj się, nie rezygnuj, bo każdy dzień, nawet jeśli się potkniesz, przybliża Cię do upragnionego celu. Nie pozwól nikomu przekonać się, że 'taki mały kawałek Ci nie zaszkodzi', 'jak zjesz kilka paluszków, to nic się nie stanie' czy 'od jedne kanapki z szynką i majonezem nie wrócisz do dawnej wagi'.
Owszem, nie wrócisz, ale tu kanapka, tam kilka chipsów i w efekcie zjadasz kalorie, które nie są Ci do niczego potrzebne. Skoro Ty nie ingerujesz w życie dietetyczne innych, niech oni nie ingerują w Twoje.


Tak wyglądają głównie założenia mojego długofalowego planu działania. Nie są to rzeczy nowe, każdy kto choć raz czytał o zdrowym trybie życia powinien je znać. Warto jednak czasem wprowadzić w swoje życie jakieś zdrowe reguły. Nie dla innych, dla samego siebie. Aby w wieku 60 lat mieć siły biegać za wnukami ;)

Na początku należy się oczywiście pomierzyć i zważyć, określić cel jaki chcemy osiągnąć zarówno w miesięcznych ramach jak i przez cały okres trwania akcji. Pamiętajcie jednak, aby cele były realne do osiągnięcia. Jeśli założycie sobie, że chcecie w miesiąc zrzucić 15 kilogramów, zniechęcicie się już na starcie, bo nie da się osiągnąć takich wyników w zdrowy, nieszkodliwy dla naszego organizmu sposób.

Jeśli chcecie się przyłączyć zapraszam serdecznie, ja raz w miesiącu będę składała raport z moich poczynań dietetycznych i mam nadzieję, że wakacje powitam całkiem nowa, szczupła i zdrowa.