wtorek, 19 lutego 2013

Niekosmetycznie - Operation Tkacz czyli ekstremalne odchudzanie

Od bardzo dawna zamierzałam już rzucić zbędne kilogramy, które wróciły do mnie podczas 4-letniego już związku z moim ukochanym P. Nadarzyła się okazja pomysłu trochę ekstremalnego, ale na pewno skutecznego


Nie wiem czy kojarzycie program "Operation Osmin" emitowany w polskiej telewizji, zdaje się, że TVN Style pod świetnie przetłumaczonym tytułem "Ekstremalny kurs piękna"?
Czarny, wielki, ekstremalny trener w bardzo dobitny sposób trenuje swoich podopiecznych w terenie, wykorzystując dostępne przedmioty jak ławki, drzewa, plażę, itp. Wymagającemu treningowi towarzyszy bardzo restrykcyjna dieta, złożona z ryb, sałatek warzywnych, głównie na bazie sałaty, i wody mineralnej. Całość trwa 30 dni i gwarantuje schudnięcie 10 kg.
Otóż dostałam propozycję uczestnictwa w polskiej wersji programu, którą stworzył i publikował za pośrednictwem Facebook'a trener osobisty z Katowic, Rafał Tkacz (klik).

Dzisiaj jestem już po 30-dniowym programie a poniżej przedstawiam Wam zdjęcia z niektórych treningów, osiągnięcia oraz moje osobiste spostrzeżenia. Enjoy.

Część ekipy, od lewej Rav, Rafał (trener) i ja
Treningi odbywały się zawsze w chorzowskim Parku Kultury i Wypoczynku, najczęściej w godzinach popołudniowych i wieczornych. Każdy trwał ok. 60-90 minut i składał się na niego bieg w terenie (w moim przypadku marszobieg, a w ostatnich dniach tylko marsz, niestety kolana odmówiły współpracy) oraz ćwiczenia ogólnorozwojowe z wykorzystaniem dostępnych w terenie urządzeń lub bez nich, a także TRX. Głównie były to brzuszki, pompki, przysiady, pajacyki, bieganie po schodach.

Mój pierwszy trening (14.01) był prawdziwym szokiem dla organizmu, który tak dawno nie miał intensywnego ruchu, że aż mu dech zaparło. Dałam radę, choć łatwo nie było.
Kolejne dni treningowe były coraz łatwiejsze, niestety po piątym dniu rozłożyło mnie choróbsko kładąc do łóżka na ponad tydzień i niestety zmuszając do rezygnacji z jakiegokolwiek ruchu.
Po 10 dniach doszłam już zupełnie do siebie i mogłam powrócić do aktywnego treningu na dworze, na mrozie, w śniegu i ciemnościach. Z każdym dniem było coraz łatwiej, może poza wzmagającym się bólem kolan (niestety przy otyłości sięgającej 60 kg bieganie nie jest najlepszym pomysłem, polecam raczej aktywność nie obciążającą kolan aż tak bardzo). Ostatnie dni treningu to dla mnie szybki marsz + ćwiczenia dodatkowe.

Po treningu, wykończona ale szczęśliwa

Dużo większym wyzwaniem okazała się niestety dieta. Po zaledwie dwóch dniach mój organizm przestał akceptować większość ryb, pozostały mi jedynie śledzie (niezupełnie zgodne z dietą) i od czasu do czasu łosoś. Sałata nigdy nie należała do moich ulubionych potraw, więc podstawą mojej diety stały się pomidory, fasolka szparagowa i herbata z cytryną. Bywałam już na różnych dietach, ale ta wyjątkowo dała mi w kość.

I na koniec to, co zapewne najbardziej Was interesuje, czyli efekty.
W ciągu 30 dni (z czego treningowych było z różnych względów 18), schudłam 6,8 kg, zrzuciłam w sumie po 6 cm w talii i pod biustem oraz 8 cm w biodrach.

Czy było warto? Owszem. Treningi wymagające, ale na pewno na tyle łatwe, że każdy da radę. Dieta jest dużo trudniejszym wyzwaniem, jednak dla chcącego nic trudnego. U mnie było gorzej, bo nie mogłam jeść ryb, no i miałam 10 dni przerwy w treningu, więc efekty mniejsze, jednak 7 kg w ciągu 20 dni to i tak piękny wynik. Poprawiła mi się kondycja, stan skóry, nogi i pośladki, zmniejszył się brzuch. Do tego treningi w fantastycznej atmosferze.
Poza tym trening z innymi, którzy nas motywują i nie pozwalają się obijać jest na prawdę doskonałym rozwiązaniem, zwłaszcza, jeśli jesteśmy takim leniuszkiem treningowym jak ja ;)

Jeśli macie ochotę wziąć udział w takim programie, pod okiem profesjonalnego trenera osobistego, a mieszkacie na Śląsku (w okolicy Katowic), zachęcam Was do udziału w wiosennej edycji programu, która ma wystartować na przełomie 1 marca. Po szczegóły i zgłoszenia odsyłam na strony FaceBook tutaj (trener) i tutaj (grupa).

Zachęcam Was do udziału, efekty są świetne, nawet jeśli nie odchudzająca, to na pewno ujędrniają ciało, zwłaszcza nogi i pupę, dodatkowo nabierzecie kondycji. POLECAM!

14 komentarzy:

  1. Gratuluję wytrwałości. Ja zaczynam trening w domu, który sama sobie narzuciłam. Miałam zacząć o soboty, która już minęła ale choróbsko rozgościło się w moim organizmie i muszę poczekać aż będę się lepiej czuła.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia :) Ja też zamierzam kontynuować treningi w domu, dzisiaj właśnie dotarł zamówiony rowerek stacjonarny :D

      Usuń
  2. Świetna sprawa! Sama chętnie pochodziłabym na takie treningi, grupa motywuje :) Gratuluję wytrwałości! Z tego, co wiem, to tak ekstremalne zmiany (zwłaszcza w kwestii intensywnego ruchu) nie są wskazane przy dużej nadwadze - moja Druga Połówka się z tym boryka. Trzeba właśnie na kolana uważać, kręgosłup, bieganie odpada. Może dobrze że trenowałaś tylko 20 dni, bo nie nabawiłaś się kontuzji, a teraz możesz kontynuować w dostosowanym do siebie rytmie. Bardzo mnie cieszą takie notki jak Twoja :) I życzę Ci, żeby te 7 kg to był dopiero początek a dalej szło już z górki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie taki jest plan, 7 kg ma być dobrym początkiem. Faktem jest, że przy takiej otyłości jak moja bieganie nie jest najlepszym pomysłem, marsze już bardziej, zwłaszcza, że przy szybkim (dla mnie) kroku tętno i tak rośnie, a przecież w ćwiczeniach o to chodzi :) Pozdrawiam.

      Usuń
  3. wow, gratuluję zacięcia i wytrwałości :) ćwiczenia w takim towarzystwie to musiała być sama przyjemność ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale fajny pomysł...Osmina ogladam namiętnie. Szkoda,że nie mieszkam na śląsku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Rafał to nie Osmin, u Osmina zrezygnowałabym po jednym dniu, bo negatywna agitacja zupełnie na mnie nie działa.

      Usuń
  5. Świetna inicjatywa. Serdecznie Ci gratuluję wytrwałości no i świetnego wyniku! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pod wrażeniem Twojej determinacji i ogromnie Ci gratuluje wyniku!
    Zdrowie jest bardzo ważne, a kondycja fizyczna ciała to już duży wkład w zdrowie całego organizmu.
    Dopinguję i trzymam kciuki! Pozdrawiam koleżanko z Klubu Malinki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietny blog, zapraszam do mnie :)

    http://toniefrancjaelegancja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń