piątek, 14 grudnia 2012

Niekosmetycznie - Recenzja filmu - Listy do M.

Już dawno nie było recenzji filmowej. O "Listach do M." czytałam i słyszałam wiele pozytywnych opinii, na filmwebie również zdobył wysokie noty. Czy faktycznie film jest godny uwagi?

Listy do M.
Źródło: filmweb.pl
Akcja filmu dzieje się głównie w Warszawie, w Wigilię Bożego Narodzenia.
Bohaterowie są różni, na pozór zupełnie ze sobą niezwiązani, z czasem jednak ich losy się przeplatają, łączą, wiążą ze sobą.
Mamy samotnego ojca, radiowca, któremu wredna szefowa kazała pracować w wigilijną noc. Wytwornego męża wracającego samotnie z podróży, aby spędzić wieczór z żoną, na którego drodze niespodziewanie pojawia się samotna, ale jakże radosna mała dziewczynka. Samotną dziewczynę, która najchętniej odwołałaby święta, bo jej marzenia i tak się nie spełniają. Męża i ojca rodziny, który tak bardzo zatracił się w pracy, że równie dobrze tej rodziny mógłby nie mieć. Niewierną żonę, znudzoną swoim małżeństwem i życiem obok męża, a nie z mężem. Bawidamka, który nie potrafi się ustatkować, stale przeskakuje z kwiatka na kwiatek, ale w końcu jego życie odmieni zupełnie obcy chłopiec, który pojawia się w jego życiu przypadkiem. W końcu samotnego na pozór właściciela firmy, którego rodzice ciągle próbują przekonać, że powinien się ustatkować, założyć rodzinę i wydorośleć oraz dziewczynę w ciąży, która najpewniej będzie zmuszona sama wychować swoje nienarodzone jeszcze dziecko.
Całość jest lekka, ogląda się bardzo przyjemnie, choć film jest przewidywalny aż do bólu.
Lubię takie lekkie, pogodne historie ze szczęśliwym zakończeniem. Oglądając jednak "Listy do M." nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już to widziałam. Nie te same postacie i nie ten sam scenariusz, ale schemat jest jakby znajomy.
Znacie film "To właśnie miłość"? Świetna obsada, a sam film wycisnął z moich oczu morze (no, może jezioro) łez. No i właśnie to jest to. "Listy do M." to kalka z "To właśnie miłość". Nawet okładka jest tak zbliżona do oryginału, że możnaby się pomylić.

To właśnie miłość
Źródło: filmweb.pl
Niemniej film wart jest polecenia, jest to jedna z niewielu naszych rodzimych produkcji, którą da się obejrzeć od początku do końca, ani razu nie chcąc go wyłączyć i pójść spać. Nie jest jednak porywający, nie jest to film do którego będę wracać w zimowe wieczory (w przeciwieństwie do "To właśnie miłość"). Poza tym boli trochę fakt, że nasza kinematografia nie potrafi wymyślić oryginalnego scenariusza sama, bez kopiowania, kalkowania pomysłów z zachodu.
Warto jednak film obejrzeć, bo jest to przyjemna, lekka, świąteczna historia dodająca otuchy i przywracająca odrobinę wiary w miłość.

16 komentarzy:

  1. Oglądałam Listy do M jeszcze w zeszłym roku i nie byłam w stanie obejrzeć do końca. Był to dla mnie film tak nudny, że wprost nie nadający się do oglądania. Z kolei to właśnie miłość obejrzałam z wielkim zaangażowaniem i wczuciem się w akcję właśnie w wigilię i w tym roku chyba zrobię to samo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię go i to jak fajnie wprowadza w świeta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam rok temu :) fajny :0

    OdpowiedzUsuń
  4. widziałam i nawet mi się podobał :) ale do "Love Actually" mu daleko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. w sam raz na przedświąteczną nudę :) :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Musze go kiedys oglądnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. W zeszłym roku widziałam i nie będę ukrywać,że mi się podobał,może i fabuła mało ambitna to i tak godny uwagi, pozdr:)!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałam go w zeszłym roku, podobał mi się, ale drugi raz już go raczej nie zobaczę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. A mi ten film się bardzo podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja go nie oglądałam, ale i tak zamierzam to zrobic, żeby mieć własne zdanie, a nóż mi się akurat spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oglądała, lubię, choć to gorsza wersja Love Actually :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Również zauważyłam podobieństwo tych dwóch filmów. Ale nasz polski odpowiednik niestety nie przebił pierwowzoru :)

    OdpowiedzUsuń
  13. KOCHAM TEN FILM! i, faktycznie, pomysł zerżnięty z "Love Actually", jednak historie są diametralnie różne! w "Listach do M." mamy takie typowo rodzinne i swojskie "klimaty", moim zdaniem pobiliśmy Amerykanów bezapelacyjnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. również oglądałam ten film w zeszłym roku. lekki, przyjemny no i jako tako świąteczny;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie widziałam tego filmu. Myszę poszukać:)

    OdpowiedzUsuń